sobota, 21 lutego 2009

Amadeusz



Amadeusz. Kolejny must see. Szczegolnie ze ukazal sie director’s cut, wersja dluzsza o 20 minut, wyjasniajaca niektore nie do konca zrozumiale sprawy opowiedziane w wersji kinowej. Nie mowiac o pokazaniu pieknego biustu frau Mozart.




Historia powstania filmu siega lat osiemdziesiatych zeszlego wieku, gdy Milosz Forman zostal zaproszony na przedstawienie brytyjskiego tworcy Petera Shaffer’a. Nie mogac odmowic, poszedl w przekonaniu ze umrze z nudow. I wyszedl zlozywszy propozycje przeniesienia sztuki na ekran. Sztuka zaplacila za to calkowitym rozczlonkowaniem i zlozeniem od nowa, Shaffer bolem glowy a ekipa rezyserska polroczna niewolnicza praca. Oplacilo się.

Osia opowiesci jest zyjacy w tamtych czasach Antonio Salieri.




Muzyk, kompozytor i swiatowiec ktory zazdroszczac Mozartowi jego talentu, tak naprawde jako jedyny jest w stanie docenic jego geniusz.

W zycie Salieri’ego wkraczamy razem z jego spowiednikiem. Poczciwina, przekonana o mocy odpuszczenia grzechow, nawet nie wie z jakim pasztetem probuje sie zmierzyc.




Gdyz Salieri nie jest jakims tam pospolitym assassinem. Salieri wypowiedzial wojne Bogu. Swiadomie i z premedytacja, realizujac swoj cunning plan, dazy do unicestwienia manifestacji bozej na tym lez padole. Czyli Wolfiego. Skad takie uczucie do utalentowanego i skadinad milego mlodzienca?




Salieri zniesc nie moze ze rozpuszczony bachor, majacy za nic wszelkie autorytety, prostak i cham – potrafi tworzyc tak cudowna muzyke. Poruszajac sie od jednej kleski do drugiej, dochodzi do wniosku ze jest zabawka w reku Boga. I to raczej nie misiem-przytulankiem ile misiem-z-poobrywanymi-konczynami. I bez oczka. Co, rzecz jasna, wyzwala w misu perwersyjna - z racji calkowitego niestosunku sil - chec odegrania sie.




Jego plan to nieco masochistyczna konstrukcja albowiem za jego pomoca chce zniszczyc swój mroczny obiekt pozadania - jak i nienawisci. Bo we lbie ma poukladane mniej wiecej tak jak siedemnastolatek na biurku. Albo kobieta w torebce.

Nalezy sie slowo o obsadzie.




Caly film gra. Kazda postac jest wyrazna, ma swoja twarz, przekonania, motywy dzialania. To nie jest kolejna wspolczesna produkcja z jednowymiarowym Cage’em czy katastrofa na miare “Australii”.




Historia jest urocza i bardzo przekonywujaca. A co najwazniejsze, opowiedziana lekko i z polotem. Co nie znaczy, Boze bron, ze Forman stworzyl komedie – ale opowiesci towarzyszy delikatne przymruzenie oka.




W drugoplanowej roli wystepuje Praga ze swoja doskonale zachowana Starowka, do zludzenia przypominajaca Wieden. A calosc slicznie pulsuje w takt muzyki mistrza przerywanej jego niesamowitym chichotem.




Jednym zdaniem? Historia geniusza czyli niezly pasztet...


16 komentarzy:

Anonimowy pisze...

film świetny... i zawsze chyba już będzie mi się kojarzył z moim ulubionym wykładowcą, który uwielbiał go cytować na zajęciach... :)
metaksa

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

Ja też mogę z całego serca polecić film, z którego właśnie wróciłam.
Było to "Gran Torino" w reżyserii, produkcji i z główną rolą Clinta Eastwooda.
Film jednym słowem GENIALNY.

Clint jest dobrym aktorem, ale reżyserem jest niesamowitym.

Dobra passa filmowa tego pana trwa, i mojego oglądania jego filmów, bo dopiero z miesiąc temu udało mi się zobaczyć równie dobry "Million Dollar Baby" (pol. "Za wszelką cenę" :> ).

Aha, co do "Gran Torino" - za żadne skarby nie czytać opisu polskiego dystrybutora, bo on chyba opisywał inny film ;)

Anonimowy pisze...

Madziaro, dałaś radę obejrzeć "Gran Torino"? (No dobra też dałam)
Moim osobistym zdaniem film jest fatalnie zagrany: Walt - sztuka aktorska ogranicza się do powarkiwania (?) i łapania za strzelbę, wnuczka (chyba to była)jest tak płaską i jednowymiarową postacią, aż zęby bolą, "chińczycy" też grają sztucznie. Najlepiej to chyba gra pies. ;P
Scenariusz bardzo przewidywalnie "hollywoodzki" (jak "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" - BTW za co to coś do filmu niepodobne dostało tyle nagród?) a dialogi drętwe.
W skrócie - jeżeli ktoś obejrzał już sporo filmów to zarówno "Gran Torino" jak i "...Benjamina Buttona" naprawdę nie polecam.

Przekorna, ale pewna swojej racji
dotty

Anonimowy pisze...

Abi, mieć w głowie jak kobieta w torebce. ;DDD Myślisz, że się przyjmie?

Anonimowy pisze...

Abi, z tymi stereotypami to uważaj ( mieć w głowie jak u kobiety w torebce...), ja jestem kobietą i mam ład i porządek w torebce, poukładane, pogrupowane. Wiem, ze wyjątki potwierdzają regułę, ale miej wzgląd, że nie wszystkie kobiety są takie same

Zadora pisze...

Abi, żeby to były recenzje niedzielne, czułbym się prawie jak dzieciak na kinowym poranku :) Niby nie Coralgol tylko repertuar dojrzalszy, do wieku i formy widza dostosowany, ale ta regularność weekendowa, hah ;)
Forman jest świetny - Hair mogę i słuchać i oglądać do bólu. Choć Forman zrobił to na końcu to dla mnie wszystkie wykonania muzyki z tego musicalu brzmią jak covery Formana wersji.
O Locie nad kukułczym gniazdem nie ma co pisać - wszystko już napisano.

abnegat.ltd pisze...

Hi hi - bedzie "Abnegacki poranek" :)))

Witam wszystkich, polecam ta nowa wersje - lacznie prawie 3 godziny. Bardziej spojny niz pierwotna kompilacja. Rewelacja.

lavinka pisze...

Oglądałam ten film i prawie znienawidziłam Mozarta po nim ;)

eee-live pisze...

Ja też widziałam :))))

Anonimowy pisze...

Hej Abi

Dzieki za piekną recenzję - komiks :D

Ja polubiłam Salieriego. Doskonale go bowiem rozumiem. I mnie Bozia pchała w strony twórczości różnych, wkładając w me serce wielkie potrzeby tworzenia. Tylko ta wredna cholera zapomniała dać do tych potrzeb choć jeden talent.
Wybrnęłam jakoś - parę lat prowadziłam knajpkę z ambicjami, bo skoro nie mogę tworzyć, to będę pośredniczyć między twórcą i odbiorcą. I było ok:)

Molier u Formana pieknie wkurwiający. Ale kto wie, czy nie prawdziwy. Znam kolesia z niesamowitym darem rysowania, malowania itd...To, nad czym wielu pracuje latami, doskonaląc warsztat, od dostał w dniu urodzin. Tylko jemu Bozia zapomniała dać intelekt. Tzn. jak poprosisz o przysłowiowego konia, to dostaniesz zrobionego taką kreską, że dech zapiera, a realizm subtelnego światłocienia Cię powali (artysta tak miał już w wieku 12 lat). Takoż będzie z Twoim portretem i pejzażem olejnym czy wydłubanym w metalu. Ale poza tym - null. Mimo skończonej ASP. Pan oczywiscie maluje i rysuje, ale raczej dlatego, że to najłatwiejsze jest, po prostu.

Fajnie, że na świecie pojawił się Forman.

pozdro

gaudia

Anonimowy pisze...

Hej Abi

Dzieki za piekną recenzję - komiks :D

Ja polubiłam Salieriego. Doskonale go bowiem rozumiem. I mnie Bozia pchała w strony twórczości różnych, wkładając w me serce wielkie potrzeby tworzenia. Tylko ta wredna cholera zapomniała dać do tych potrzeb choć jeden talent.
Wybrnęłam jakoś - parę lat prowadziłam knajpkę z ambicjami, bo skoro nie mogę tworzyć, to będę pośredniczyć między twórcą i odbiorcą. I było ok:)

Molier u Formana pieknie wkurwiający. Ale kto wie, czy nie prawdziwy. Znam kolesia z niesamowitym darem rysowania, malowania itd...To, nad czym wielu pracuje latami, doskonaląc warsztat, od dostał w dniu urodzin. Tylko jemu Bozia zapomniała dać intelekt. Tzn. jak poprosisz o przysłowiowego konia, to dostaniesz zrobionego taką kreską, że dech zapiera, a realizm subtelnego światłocienia Cię powali (artysta tak miał już w wieku 12 lat). Takoż będzie z Twoim portretem i pejzażem olejnym czy wydłubanym w metalu. Ale poza tym - null. Mimo skończonej ASP. Pan oczywiscie maluje i rysuje, ale raczej dlatego, że to najłatwiejsze jest, po prostu.

Fajnie, że na świecie pojawił się Forman.

pozdro

gaudia

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

Dotty no co Ty, film świetny :).
Fakt, Walt powarkuje, dlatego jest tak niesamowicie prawdziwy. większość ludzi w tym wieku warczy ;)
Widziałam również takie układy stary ojciec - dorośli synowie. Wnuczka jest tak strasznie amerykańska, że już bardziej być nie może.

Jak dla mnie absolutnie nie zmarnowany czas w kinie... ale co kto lubi :P
Ja lubię Clinta Eastwooda i jego filmy :)

Anonimowy pisze...

... film jak film ,ale Mozart był świetny :))) ,zdolny z polotem i fantazją - KAPITALNIE ZAGRANY - można stracić głowę. A co do Salieriego ,znam paru (szczególnie dali mi się we znaki na początku mojej antykariery niezawodowej) (no bo jak małolat bez doświadczenia może coś wiedzieć ,ba jak małolat może się nie bać prezesa?!Więc wdeptać małolata w glebę albo wykończyć nerwowo ,jak na rasowego wilka w skórce owieczki przystało I ZNOWU BYĆ NAJMĄDRZEJSZYM Z MĄDRYCH - a małolat niech spada)(po takim sajgonie zapewne do psychoanalityka :)) Ehh... Pozdrawiam wszystkich Mozartów i nie tylko - oby wam pokłady fantazji i poczucia humoru pomogły przetrwać każdy życiowy shit - oczywiście ślę najszczerszy uśmiech z głębokiej prowincji gdzieś w POLSCE B Szanownemu Panu Abnegatowi- emili

carolinna pisze...

Dla mnie absolutnie genialny film! Pod względem plastycznym, muzycznym i na dodatek zagrany po mistrzowsku.

Anonimowy pisze...

Amadeusz - piękny film i wykonanie utworów też na wysokim poziomie.
Krysia

Anonimowy pisze...

Film świetny (minęły chyba całe wieki odkąd ostatnim razem go oglądałam).
Przez głupie egzaminy narobiłam sobie zaległości na blogu, które teraz muszę nadrobić ^^
100 całusów
Epi