sobota, 31 stycznia 2009

Sekta

Chirurgia Dnia Jedynego. Brzmi zupelnie jak nazwa sekty religijnej. Albo inszego wyznania. Jak by sie tak dobrze zastanowic...

Idea jednodniowych zabiegow jest prosta. Pacjent, po wczesniejszej kwalifikacji, przychodzi sobie pol godziny przed zabiegiem. Przebiera sie w szpitalne wdzianko, krotka pogadanka pielegniarska, potem anestezjologiczna, chirurg potwierdza typ zabiegu - i wio. Po dojsciu do siebie jest jeszcze obserwowany przez jakis czas i - szczesliwy i radosny - wypisywany jest do domu. Redukuje sie koszty zwiazane z pobytem, jedzeniem, praniem, spaniem, zatrudnianiem personelu nocnego, itepe, itede.

Tyle teori.

Kryteria dopuszczajce do zabiegu chirurgicznego w tym systemie liberalizuja sie coraz bardziej. W dawnych czasach pacjent musial byc mlody, piekny i bogaty. I - przy okazji - zdrowy. Nie miec nadwagi. Miec zdrowe zeby. Manicuire. Pedic...

Ok. Zagalopowalem sie nieco.

W chwili obecnej w zasadzie jedynym prawdziwym przeciwwskazaniem sa choroby wspolistniejace pacjenta. Jezeli na podstawie wywiadu podejrzewamy ze pacjent moze miec trudnosci z oddychaniem po zabiegu, posiada choroby ukladu krazenia czy jakiego badz innego, grozace dekompensacja lub zaostrzeniem - wysylamy go do szpitala w ktorym moze sobie polezec do rana na obserwacji badz byc leczonym intensywnie na OIOMie.

Z drugiej strony wiek, ktorego dozywaja teraz ludzie, pomalu zbliza sie do setki. Moze trudno to nazwac epidemia, poki co nie widac rzeszy stulatkow na ulicy, ale coraz wiecej pacjentow po 80 roku zycia, w doskonalej kondycji fizycznej i psychicznej, chce poprawic sobie jakosc zycia operujac przepukliny, zylaki i inne ludzkie dokuczliwosci. Chirurgowi - zaprawde powiadam wam - jest ganz egal co rznie, byle by mu pacjent czynnie w zabiegu nie przeszkadzal. Mam na mysli wyrywanie narzedzi, bicie tym narzedziem po glowie, kasanie reki ktora leczy i ucieczki w niewiadomym kierunku.Ale dla anestezjologa...

Wyobrazmy sobie znieczulenie - jako nurkowanie. Jezeli jestesmy za plytko, czujemy falowanie a czasem mozemy sie zupelnie nieoczekiwanie wynurzyc na powierzchnie. Jezeli jestesmy za gleboko, wszystkie niekorzystne zjawiska fizjologiczne wystepujace pod wysokim cisnieniem moga nas zabic. Ale pomiedzy tymi obszarami znajduje sie calkiem przyzwoity, bezpieczny przedzial w ktorym mozna sobie poogladac rybki nie ryzykujac przy tym zyciem. Tylko ze z wiekiem te dwa obszary zaczynaja sie coraz bardziej zblizac do siebie. I gdzies okolo 70 r.z. pacjent osiaga stan w ktorym ustawienie go pomiedzy jawa a zagrozeniem zycia zaczyna przypominac ekwilibrystyke. Dolozy sie troche wiecej - cisnienie laduje na podlodze. Troszeczke sie go splyci - otwiera oczy. Spi - serce wchodzi w tryb leniwego przepychania krwi w tempie 38 na minute. Broniac sie przed niedotlenieniem mozgu i wizja udaru, dajemy atropinke, przyspieszamy serducho i na widnokregu majaczy niedokrwienie miesnia sercowego z zawalem wlacznie. A ty czlowieku spiewaj, glosno krzycz.

Akurat mialem sliczne zestawienie fizjologi mlodzienczej i starczej w dwoch nastepujacych po sobie pacjentach stomatologicznych. Na pierwszy strzal poszla 20 latka. Dawke przyjela godnie, zabieg przespala, obudzila sie jak gdyby nigdy nic, obowiazkowo chciala mi dac buzi - ach, ten urok osobisty - i po obligatoryjnej obserwacji pojechala do domu. Drugi pacjent, dobiegajacy osiemdziesiatki, polozyl sie na stole zaraz po niej. W wywiadzie nic szczegolnego. Nie ma, nie posiada, nie zazywa, spacery w dalszym ciagu uprawia, zadyszki nie majac. Okaz zdrowia. Poza faktem ze po 20 roku zycia rzut serca spada przecietnie o 1% na rok. Innymi slowy serce w tym wieku bardziej przypomina zuzyty kapec niz sportowe obuwie.

Tak wiec pan starszy zasnal sobie snem sprawiedliwego, stomatolog rozpoczal clearence, zwane w Polsce deszrotowaniem jamy ustnej, a ja zaczalem anestezjologiczny dance macabre. Szczesciem niedlugi, bo stomatolog z ktorym wspolpracuje, jest mistrzem w swoim fachu. Pobudeczka nieco przedluzona, czego nalezalo sie spodziewac i w koncu pacjent otwarl oczeta, zaczal sam oddychac i pojechal do recovery. Gdzie, pomimo faktu ze byl znieczulony minimalna iloscia lekow, przelezal nastepne 6 godzin kompletnie ululany. Tak wlasnie moze wygladac pobudka w wieku - nazwijmy to - postbalzakowskim.

Ale z tej historii nieoczekiwanie wylonil sie - jak chmielowy smak z piwa marki Perla w AD '88 - jeszcze jeden moral.

Gdzies pod wieczor przyszla rodzina, zobaczyla polprzytomnego dziadka i zakrzyknela radosnie ze to u nich w rodzinie zupelnie normalne - po kazdym zabiegu, nawet krociutkim, kazdy z nich spi jak mops 3 dni i 3 noce, budzac sie tylko na sikanie.

Gdybyscie, majac podobna przypadlosc, chcieli sie zoperowac w systemie jednego dnia - powiedzcie o tym anestezjologowi przed zabiegiem.

17 komentarzy:

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

heheh, no co, śpioch Ci się trafił ;).
Hmmm, ciekawe, czy to ma przełożenie na normalny sen. Bo może powinnam panu anestezjologowi jak by co powiedzieć, że normalnie muszę spać co najmniej 10 godzin, żeby jakoś sensownie egzystować w ciągu dnia ;).
Bo co do skłonności rodzinnych i tego jak się zachowują po usypianiu - nie mam zielonego pojęcia, nikt z najbliższej rodziny nie był nigdy usypiany... Nie licząc męża, który nadrabia za wszystkich i miał już coś koło 12 różnych złamań, w tym 3 razy jeden obojczyk :]
I w temacie zaczętym gdzieś tam wcześniej, o tym moim usuwaniu 4x8 - to już faktycznie tak myślałam, żeby w ramach wakacji w Polsce dać się sobą zająć rodzicom i pielęgnować mnie, jak mnie będzie pysk przez tydzień bolał heh

Przy okazji - nie znasz może jakiegoś sensownego miejsca, gdzie by się takimi zabiegami zajmowali, tak w okolicach Katowic? :)

Pozdrawiam ze strasznie zaśnieżonego Toronto :)

P.S. Troszkę się wzięłam i rozpisałam jak widzę

eee-live pisze...

Abi to starszy pan jest lepszy ode mnie ;)
Ja tak średnio po każdej z operacji spałam z 5 godzin z małymi przerwami na np. opierniczenie że cewnikiem coś nie tak a mnie nie słuchają, poprawianie maski bo oczywiście musi mi zjeżdżać i pisanie SMSa na 8 podejść :)

Anonimowy pisze...

Ja to słyszałam( tak a propos tej dziewczyny), że jak się mężczyźni wybudzają to czasem kolejki pielęgniarek się ustawiają, aby popatrzeć choć z daleka :))
Prawda to, czy nie?
maria

Anonimowy pisze...

No i okaże się, że żaden pan teraz nie będzie chciał się znieczulić:)
Lepiej więc Abi nie potwierdzaj, ani nie zaprzeczaj:)
maria

Anonimowy pisze...

Z piwem marki Perła kojarzy mi się cykl opowieści o Jakubie Wędrowyczu
Pilipiuka.
Ciekawe czy ktoś z Was czytał?
Jeśli nie, a chcecie poprawić humor to polecam
maria

Anonimowy pisze...

Szkoda, że Was nie ma jak ja jestem, bo później mnie z k0olei nie będzie:)
Pogadam, pogadam, o dialogu pomarzę i tyle:)
maria

eee-live pisze...

Mario no ja jestem ale sprzątam, robię obiad a w necie to tak z doskoku :)

Anonimowy pisze...

No tak to jest jak się człek do czegoś nie przyzna (a jak się przyzna to się zastanawiają jakby tu spławić ;P).

abnegat.ltd pisze...

Hej, Madziaro :)
Do nad idzie front znad Rosji. Ponoc ma byc disaster drobny w poniedzialem MINUS TRZY STOPNIE CELSJUSZA. Ozanacza to katastrofe, paraliz i brak komunikacji miejskiej.

Ja niestety jestem z Podhala tak jakby - ale popytam znajomych. Moze cos wiedza. Napisz jaki rejon Cie interesuje (jak by co to na priva abnegat.ltdMALPAgazeta.pl).

A zdrowy sen to oznaka zdrowie jest ;) Nie ma sie czym martwic.

EL, duzo zalezy od srodkow - i ich ilosci - uzytych do znieczulenia. Czas zabiegu tez ma znaczenie. Po tym czego uzywam ludzie sa OK jakies 30 minut po zabiegu.

Mario, Jakub ulubionym moim abnegatem jest ;))) Odnosnie wczesniejszego pytania - zgodnie z nastepowa prosba - nie odpowiadam.

Docik, tak to juz jest. Powiesz - nie znieczula, nie powiesz - ryzykujesz zyciem ;) Russska ruletka.

eee-live pisze...

Abi nie pamiętam ile trwała operacja na wyrostek ale plastyka pasa biodrowo-piszczelowego trwała ok 1,5 godziny a ostatnia o której wolę nie pamiętać tak ok godzinki :)
Ale efekt był taki sam :) Po wybudzeniu gadałam głupoty i zasypiałam po kilka razy:) a i nic mi się nie śniło.

madziaro z dzikiego zachodu pisze...

Abnegacie - to ja nie wiem, jakby sobie poradzili z tutejszym śniegiem i temperaturą, jaka była ze 2 tygodnie temu, czyli z wiatrem to było -30st. Celcjusza, brrrr.

Moim snem wcale się nie przejmuję, jedynie mąż nie potrafi zrozumieć, że można spać tak długo ;).

A ja mieszkałam sobie dokładnie w połowie trasy między Krakowem a Katowicami, więc ten teren by mnie najbardziej interesował.
Moi rodzice się ucieszą, jak córka przyleci po raz pierwszy od 2,5 roku i każe się sobą opiekować hehehehe

Anonimowy pisze...

Ja czytam Jakuba Wędrowycza!!!!!To najweselsze książki po Wolskim.

Zadora pisze...

Wędrowycz to taki podlubelski McGayver. Swoim bagnetem wszystko załatwi - dosłownie i w przenośni.
Deszrotowanie to jest problem, który mam z Białasem. Z pyska mu capi jak z..., gryźć już twardego nie może, rozdrobnione żarcie łyka w takich kawałkach jak dostanie. Poprzednie deszrotowanie było lata temu i zostało to co miało szansę jeszcze wytrzymać. Ale kot jest stary, że hej i mam wybór: nie deszrotować, wda się jakieś zapalenie i go stracę, deszrotować - to nie wiem czy się wybudzi i ten sam efekt. Na żywca z kotem nie pogadasz. I co ja mam zrobić jak najlepszy anestezjolog Podhala na rozproszeniu siedzi?

Anonimowy pisze...

a mnie się przez ostatni tydzień wyspać, nie byłoby jakiegoś takiego bezpiecznego usypiacza na amen? ;-) gdyby tak można sobie w domu zaaplikować i spać snem sprawiedliwego, to by było coś! ;-)
metaksa

Anonimowy pisze...

Po spaniu gdzieś tak przez 2 tygodnie po 2-3h na dobę i po zażyciu 0,5 mg clonazepanu spałam gdzieś tak 18h ciągiem. Ale wątpię by to był standard. Zresztą potem już tak to na mnie nie działało.

Anonimowy pisze...

A i żeby nie było clonazepan to nie środek na dobre spanie i ponoć bardzo uzależniający.

abnegat.ltd pisze...

6x6 - 66!
Marcin Wolski, Agent Dolu.
Cud, mnjut, ultramaryna ;)))