środa, 14 stycznia 2009

Oczko wodne

Wezwanie z gatunku podnoszacych cisnienie. Dyspozytor wyekspediowal nas "na kierunek" reszte dowiemy sie w trakcie jazdy.
- Jedziecie do nieprzytomnego dziecka, znalezione w oczku wodnym. Mozliwe ze jedziecie do reanimacji.
Szlag trafil. Dwadziescia minut dojazdu. Jezeli nic nie zrobia...

Jedziemy polna droga, sygnaly, kolo 100 km/h. Kierowca tez poczul ze minuty nam uciekaja. Gdzies daleko po prawej ktos macha.
- Stawaj. Polece. Dojedziecie za droga naokolo. Jak przyjedziecie przede mna, startujcie z reanimacja chocby mial plamy opadowe. - Wydarlem z karetki przez lake w kierunku domu. Sluszna decyzja. Dopadlem dzieciaka jakies dwie minuty przed przyjazdem reszty zespolu. Masaz, wentylacja usta-usta, wszystko to w zastanej pozycji na daszku psiej budy. Zespol sie spisal- karetka po zatrzymaniu eksplodowala drzwiami i wylatujacym przez nie sprzetem. Podpielismy wszystko, na monitorze izo - szlag trafil, niedobrze. Wentylacja, masaz, dostep do zyly, leki.

Czas w takich przypadkach plynie dziwnie. Z jednej strony czujesz kazda sekunde, z drugiej nie wiem kiedy minela godzina. Niestety, kompletnie bez efektu. Tym razem szczesliwego zakonczenia nie bedzie. Do tego ktos musi matce powiedziec ze nasza robota nic nie dala. Kurwasz mac. Uczyli mnie filozofii, ekonomii politycznej, wzoru kafelkowego dekstrozy i rozmnazania rozwielitki. Nawet w Harperze opisany byl szlak przemiany fruktozy w najadrzach wieloryba. Nikt jakos nie pomyslal ze medykowi jest to kompletnie niepotrzebne; zamiast tego kurs empatii i postepowania w kryzysowych warunkach by sie przydal.

Zanim pojde, musze zmienic program w glowie - nikt sie przy reanimacji nie przejmuje co i jak mowi, ma byc sprawnie i szybko. Ale informacja o zgonie - i to w dodatku dziecka - to zupelnie inna bajka.

Mama siedziala w domu, jakos tak sztywna i zamyslona. Przekazalem hiobowe wiesci wraz z wyrazami zalu, ze tak sie to nieszczesliwie potoczylo. I tu nastapilo cos, czego patologicznie nie znosze i czego sie w rzeczy samej boje. Otoz matka usmiechnela sie i nieco nieobecnym glosem powiedziala ze dziekuje za nasz wysilek i zaangazowanie. Po czym spokojnie wyszla na zewnatrz, opatulila dziecko w kocyk i wrocila z powrotem do domu. Z usmiechem na ustach. Lomatko. Zaraz tu bede wracal do powieszonej.

Dlugo zeszlo. Gdzies po godzinie ta sparalizowana czesc mozgu gdzie mieszcza sie uczucia, wrocila do normy. Gdy uslyszalem placz i krzyk, wiedzialem ze wroci do zdrowia. Predzej czy pozniej - ale wroci. Najgorszy scenariusz sie nie potwierdzil; gdyby pozostala w stanie uczuciowej katatoni, dla jej wlasnego dobra zabral bym ja do psychiatryka.

Tak tez sie wraca na stacje.
Z uczuciem wyjatkowo paskudnym.
Niemocy.

44 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cóż wszechmocni nie jesteśmy. Nawet Ty Abi. Życie jest jednak śmiertelną choroba przenoszoną drogą płciową. Dobrze, że są ludzie, którzy próbują chociaż na czas jakiś odwlec nieuniknione.

Reakcja matki rzeczywiście niepokojąca na wstępie, ale w szoku to chyba i dziwniejsze widziałeś? (pamiętam tego pana, którego najbardzjej z rodziny interesował pies)Dobrze, że pomyślałeś również o żyjących w tej akcji, dla matki przynajmniej coś się dało zrobić.

Anonimowy pisze...

Szok wytwarza czasem takie 'mechanizmy obronne'... Gdyby od razu wszystko 'dotarło', ze wszystkimi konsekwencjami - można by eksplodować z rozpaczy.

Ale mieć na oku takich ludzi trzeba, bardzo trzeba...

kiciaf pisze...

Ale to w miare normalna reakcja (przynajmniej dla mnie) - płacze i krzyki to objawy histerii raczej. Jak coś się dzieje takiego to we mnie filozoficzny spokój się włącza. Bo już nic nie moge zrobić...

Anonimowy pisze...

smutne, zwłaszcza w przypadku dziecka... takie momenty powiedzenia o czyjejś śmierci długo się pamięta... i faktycznie szkoda, że nikt służb medycznych/porządkowych nie uczy takich podstaw psychologii stosowanej.
metaksa

Anonimowy pisze...

"smutne, zwłaszcza w przypadku dziecka"
Dlaczego zwłaszcza w przypadku dziecka to nigdy nie pojmę chyba.

abnegat.ltd pisze...

Dotty, bo to Twoja przyszlosc. Wszystkie Twoje nadzieje i obietnica niesmiertelnosci - w dzieciach.

Anonimowy pisze...

smutno dzis... ale i cennie...o pokorze czlowieka i o sile uczuc..wydawac by sie moglo ze rozpacz to najgorsze a okazuje sie ze bardziej niebezpieczny jej brak...duzo mi to daje do myslenia..szczegolnie ze niby twardam taka...
I'vena:)

Anonimowy pisze...

Jak byłem na 1r, to pewien asystent od podstaw ratownictwa zwykł mawiać pokrzepiające zdanie, na podsumowanie niektórych nieciekawych przypadków - "no cóż, proszę państwa, gdzie życie tam i śmierć". Teraz jestem na 4r i zaczynam czuć presję na jakieś ukierunkowanie; powiedzcie mi, czy lekarz specjalista medycyny ratunkowej nie jest przypadkiem traktowany jak ratmed z pieczątką?

Pozdrowienia dla Ciebie Abnegat, bardzo dobrze się czyta tego bloga

Zadora pisze...

Z jednej strony jak to przekazać a z drugiej jak samemu sobie z tym poradzić i zachować higienę psychiczną nie popadając w znieczulenie? Tego powinno się lekarzy uczyć, tylko kto i jak? Wykładowca musiałby to znać z autopsji i być psychologiem, terapeutą i może psychiatrą?
Ciekawe Abi jak sobie z tym radzili i radzą inni lekarze z którymi pracowałeś? Może opiszesz? Może napisz też jak Ty sobie z tym radzisz?

Anonimowy pisze...

Z tego co wiem,w zeszłym roku zapadły decyzje o szkoleniu studentów med. w temacie 'trudne rozmowy'. Zjechali amerykańscy specjaliści do katowickiej AM i szkolili przyszłych szkolących.BTW byli mocno zdegustowani tym, co u nas zastali na tym odcinku.

randi6

Anonimowy pisze...

A swoją drogą, czemu ściągali ich ez Stanów, nie wiem.U nas też chyba znalazłoby się kilku dobrych psychologów, którzy mogliby to zrobić.

randi6

mmru pisze...

I to jest coś czego nie rozumiem. U nas oczko wodne było otoczone zasiekami prawie. Podwórko zabezpieczone a młody ani sekundy na nim sam. Przy dzieciach nie istnieje "nadmiar wyobraźni.
:(

Unknown pisze...

Wiesz, czasami zdarza się tak, że dziecko nie wiadomo jak przemieści się przez coś, co jest fizycznie niemożliwe. Nawet oczy dookoła głowy nic nie dadzą. Tak jak z przypadkiem, gdzie dziecko udusiło się reklamówką plastikową(tą cieniutką, u nas mówi się na nią zrywka) w mieszkaniu, gdzie pokój obok był ojciec. I to już kilkulatek, który powinien wiedzieć, że trzeba ją przebić.
Także nieraz nie mamy na coś wpływu. Ja jestem za tym, żeby na studiach szczególnie medycznych były zajęcia z psychologiem. Opowiedzenie o reakcjach, o rodzajach chorób psychicznych, o tym jak z kimś rozmawiać, kiedy jaka reakcja jest niewskazana.

Anonimowy pisze...

dotty - z mojego punktu widzenia zwłaszcza w przypadku dziecka, bo wiesz, że to dziecko miało jeszcze dużo przed sobą, tak dużo mogło się jeszcze nauczyć, przeżyć, tak blisko małe dzieci są z rodzicami, jak już potem nigdy w życiu... a głupota je odbiera
metaksa
ps. mam zwolnienie do poniedziałku włącznie...

eee-live pisze...

Smutne :( No ale jaki my mamy na to wpływ. Stało się nieszczęście ale trzeba żyć dalej.

abnegat.ltd pisze...

Dotty: mowisz ze syndrom Pana Baoga ze mnie wylazi? Staralem sie tego uniknac, ale jak widac nikt nie jest doskonaly.

Mnie nie martiw dziki szal, rwanie wlosow z glowy, i inne dzikie reakcje hosteryczne. Leki sie da, troche przejdzie, troche wykrzyczy - i po jakims czasie w glowie sie te emocje zamazuja, czlowiek wraca z zaloby do zycia. To jest zupelnie normalne. Ale jak sie po smierci swojego dziecka matka cieplo usmiecha - ale masz takie wrazenie jakbys rozmawiala z robotem - to sie zaczynam bac.

Basiu, to jest strasznie niebezpieczny stan. Pamietacie tego chlopaka co z rodzicami rozmawial chociaz w miedzyczasie jezdzil do nich na cmentarz? To jest wlasnie dalsza faza takiego - mechanizmu wyparcia. I sie od sprzecznych danych psyche sypie.

Kicaf, bron Boze... W zasadzie wszystko jest powyzej.

Metaksa, to sa te ciemne strony pracy pogotowiarza.

I'vena, to jest jedno z gorszych uczuc - bezradnosc. Jak sie trafi seria takich zdazen, ludziom przestaje zalezec. Wiem, widzialem. Wtedy warto sie opic z kims o podobnych doswiadczeniach. Takie katharsis przez wode. Moze prymitywne ale dziala.

M, witaj ;). Ja cie do ratunkowej nie zachece, bom anestezjolog;) To juz predzej zagladnij do Morfeusza i go zapytaj - czy warto, jakie plusy a jakie minusy (Pan Miecio na ten przyklad...)
Poza tym 4 rok to jeszcze troche czasu masz. Poczekaj do stazu, wtedy najczesciej czlowiek gdzies zaczyna siebie widziec i to jest dobry czas na podjecie decyzji.
Powodzenia.

Agregat, anoz wlasnie. Jak przy tym wszystkim nie zglupiec - ani w strone roztrzesionego histeryka, ani automatonu z dermy.
Kazdy sobie swoje sposoby ma - ale wszystkie sa wypadkowa systemu chybil-trafil.
Kiedys nam opowiadali jak to jest w USA. Mysmy oczywiscie stwierdzili ze w Polsce jak masz nadmiar stresow to robisz trzydniowa przerwe i topisz stresy. Oni na to ze to niedopuszczalne bo prowadzi do choroby alkoholowej. U nich co jakis czas wszystkie doktory maja spotkanie z psychologiem.
- A co robi psycholog?
- Co kilka miesiecy maja cykliczne spotkania ze swoim oberpsychologiem, coby stres rozladowac.
- A co robi oberpsycholog jak go przygniecie?
- Pije.
Czyli system podobny tylko nie wszyscy maja kaca.

Randi, nie do konca rozumieem amerykanow. Pokazywali nam kiedys jak sie takie sprawy zalatwia. Film - dwie scenki rodzajowe.
Pierwsza: wychodzi doktor upaprany krwia z operacyjnej, w przelocie pomiedzy zdjeciem rekawiczek a wyrzuceniem fartucha mowi do rodzicow: Sorry, mate, nic sie nie dalo zrobic.
Druga: pokoj, pielegniarka, fotele, szczery zal na twarzy.
BULSHIT.
Ja sie nie dziwie ze tyle maja spraw o odszkodowanie jezeli takich rzeczy nie czuja i musza sie tego uczyc.
Natomiast zajecia praktyczne z doboru slow, zwrotow, oceny psychologicznej czlowieka ktoremu musimy podac zla wiadomosc - to by byla calkiem cenna wiedza.

Mmru, witaj :). Tam trzylatka pilnowal 6-7 latek z sasiedniego domu. Jak sie maly zaczal topic, to starszy polecial do wlasnej chalupy i zaczal sie drzec. Zanim doszli o co placze, bylo za pozno. Nie chcialem tu rozpetac dyskusli na temat odpowiedzialnosci rodzicow, bo nie o tym ten post - ale jak juz wyszlo to po prawdzie opiekunowie dupy dali na calej linii.

Marta, na studiach jest psychiatria, nawet calkiem dobry kurs mialem. Ale tam ucza chorob psychicznych i ich leczenia, ostrych stanow psychiatrycznych to byly chyba jedne zajecia. A takiej wiedzy z pogranicza psychologii i psychiatrii nikt niestety nam nie podal. Ale ta dziure widac dopiero jak sie nadziejesz na taki pasztet.

EL, takie zycie, niestety.

eee-live pisze...

No cóż faktycznie opiekunowie się nie popisali. Dostali za to najtrudniejszą lekcje od życia. Niech mnie ktoś poprawi bom nie jest rodzicem (jeszcze ) ale wydaje mi się że dla rodzica nie ma nic gorszego od śmierci dziecka.

Życie jest brutalne ale trzeba walczyć.

Zadora pisze...

eee-live
nie wiem i nie chcę wiedzieć.

Oczka wodne piękna rzecz a można je siatką zabezpieczać na całą powierzchnię zamiast zasypywać.
I jak się jest w ogrodzie z dzieciarnią siatkę zwinąć. Jak bez opieki, siatkę rozwinąć. Pewności nie ma nigdy ale prawdopodobieństwo wypadku spada. Zwłaszcza te mniejsze, bo jak mój pociech robił takie po 500m2 to już trudniej.

abnegat.ltd pisze...

Moje pociechy mi do tej pory wypominaja ze mialy spaskudzone dziecinstwo.
Na drzewo nie bo polamane kosci.
Na rowerk kask i ochraniacze - a najlepiej wcale - bo wypadki i rozbite lby.
Nie biegac - bo o wypadek nie trydno.
Z procy nie bo oko mozna wybic.
Laser???? Oddac mi to natychmiast! Kto wam to dal?? Dziadek.
- DZIADEK!!!!! Mam pare slow na temat wychowywania dzieci!!!
Oczka wodnego wykopac nie dalem. Byly odlegle plany zwiazane z basenem, na szczescie zdechly w fazie brainstorming'u.

Lomatko. Skrzywiony stary (czyli ja) - to jest przeklenstwo i zaraza.

Anonimowy pisze...

nawet jeśli ma się zajęcia z psychologii,paliatywnej... nawet jeśli mówi się wiele razy o tym jak przekazać złe wiadomości, ciężko jest powiedzieć pacjentowi/rodzinie 'niestety, nieudało się'.
A przekazanie złej wieści dziecku czy rodzicom dziecka boli.A jeszcze bardziej boli kiedy maluch trzymając cię za rękę i pyta 'czy umrę'...nawet jeśli się maluchom nic wcześniej nie mówi one gdzieś to czują w swoich serduszkach...

meedic

Anonimowy pisze...

Nie wiem, czy w ogóle można przygotować się do przekazywania takich wiadomości.
Dzieje się szybko, i nigdy nie wiesz z kim masz do czynienia. Tak sobie wyobrażam, ze na medycynę idą ludzie, którzy chcą w pierwszej kolejności pomagać innym a nie zarabiać(nie rozpoczynam kontrowersyjnego wątku). Muszą być więc z założenia nastawieni na drugiego człowieka i ze swojej głębi, współczucia, współodczuwania, własnego zawodu ze nie wyszło, dobierają słowa.
Wiem, że z czasem wrażliwość się przytępia, nie wyobrażam sobie inaczej- trzeba byłoby zwariować. Wątpię aby w takich rozmowach ktoś sięgał pamięcią na studia i coś sobie przypominał
maria

Anonimowy pisze...

Jeśli zaś chodzi o dzieci i metody wychowawcze- to moje pod nadzorem próbowały wszystkiego- bo to frajda.
Nie wiem, jak ktoś ma pecha, to w domu o dywan się potknie i zrobi krzywdę.
Przypadki jednak zdarzają się różne i lepiej mieć oczy dookoła głowy.
maria

abnegat.ltd pisze...

Przetrenowane - przynajmniej masz w reku narzedzie.
A tak - musisz ad hoc wymyslac proch - w dodatku od nowa.

Anonimowy pisze...

Mówisz, wiesz:)
maria

Anonimowy pisze...

W zeszłym roku otrzymałam smsa od zatroskanej dziewczyny mojego syna, że uprawia snowboard, a jest to tak niebezpieczne zajęcie:)
Odpowiedziałam, ze na pewno jest bardzo ostrożny.
Mam nadzieję, ze dajesz więcej swobody swoim chłopcom:)),
a to co napisałeś wcześniej to tylko żarcik.
maria

Anonimowy pisze...

Niemniej jednak kasy na prawko na motocykl nie dostał( choć była to jawna niesprawiedliwość, bo córcia ma). Zawsze w puszce trochę bezpieczniej.
Także może masz rację z tą ostrożnością:), może pamięć mnie zawodzi:)
maria

eee-live pisze...

Abi no nie przesadzaj napewno nie jesteś takim złym ojcem ;) Lepiej że jest tak niż by miały pociechy np. leżeć sparaliżowane, czego oczywiście nikomu nie życzę, dopiero wtedy mieli by żal.

Anonimowy pisze...

to ja się lepiej nie będę przyznawać do tego, jaki niebezpieczny sport uprawiam ;-)
metaksa

abnegat.ltd pisze...

Dzieci mialy przerabane. I nadal maja. Howg, jakem abnegat.

Metaksiu, a my wieeemyyyy... I nie powieeemyyyy.

Chyba ze poza parkurem masz cos jeszcze? Substratosferyczne skoki spadochronowe?

Anonimowy pisze...

Metaksa: wspinasz się?

randi6

eee-live pisze...

Metaksa no napisz co to za sport :)
Bo mój najbardziej ekstremalny to łyżwy przez 8 godzin dziennie co zaowocowało zapaleniem płuc :(

Anonimowy pisze...

Parkur- Abnegat podpowiedział.
Metaksa: a co było najbardziej ekstremalne, jak dotąd, co zrobiłaś w tym sporcie?

randi6

eee-live pisze...

No ja wiem że Abi podpowiedział ale Metaksa nie potwierdziła :)

Zadora pisze...

Abi
to Ty taki tatuś jesteś co mówi:
Synku nie kop Pana bo się spocisz!
A mój pociech to we wczesnej dorosłości budował stawy 500m2 a nie pływał w nich w pacholęcym stanie! Dam Ci na priv linka, zobacz.

Anonimowy pisze...

Prawdę mówiąc to nie widziałam jeszcze misia Indianina.
Może to indiańskie grizli i dlatego tak krótko trzyma swoich?
To ja spadam, bo jeszcze się za bardzo narażę :)
maria

Anonimowy pisze...

jeździectwo, jeździectwo. co było najbardziej ekstremalne? oj, wiele było takich rzeczy... najbardziej ekstremalne w skutkach było to, jak jeździłam na świeżo zajeżdżonym rumaku - 2 dni nie chodziłam. ale potem mi przeszło, na szczęście ;-)
metaksa

Anonimowy pisze...

Jak sobie przypomnę niektóre sytuacje z dzieciństwa to dziw bierze, że nic mi się nie stało. Nie da się dzieci mieć stale na oku.

Wracając do wcześniejszego wątku dla mnie 5 letni maluch jest tak samo ważny jak ten sam dzieciak po np. 20 latach. Wszyscy (prawie) tak samo chcą żyć i podobnie cierpią.

Abi, tak dla rodziców ich dziecko jest najważniejsze, ale Metaksa wyraziła się ogólnie (to nie było jej dziecko ;) )

Anonimowy pisze...

No, Metaksa to wiemy. ;) Abi przecież nie skłamał.

Anonimowy pisze...

Metaksa:czyli nie parkur (parkour,czy jak to się tam pisze)?
Jeśli ten rumak był swiezo zajeżdżony, to jakim cudem tak Ci dał w kość? :D
Ok,ok :)wiem

randi6

Anonimowy pisze...

Ona po tym parkurze konno jeździ. ;)

Anonimowy pisze...

:)
Byłam ciekawa jaka mają trasę (bo to raczej grupowo się praktykuje).

randi6

Anonimowy pisze...

plan studiow sie chyba nieco zmienia ;) teraz na psychologii ucza przekazywac takie wiadomosci... a Harpera czytaja tylko milosnicy biochemii ;-)ide zakuwac dalej ptf ;/ dobranoc
nicol

Anonimowy pisze...

ja jestem chora i w ogóle nie wiem, o czym Wy do mnie z tymi grupowymi parkourami... :P
metaksa

abnegat.ltd pisze...

Grupowy parkur - tosmy niechcaco znowu w zberezienstwa zboczyli ;D

Nicol, witaj ;) A z tym programem to mila wiadomosc. Jak by jeszcze wywalili z pierwszych lat cala ta kupe bzdetow a za to nauczyli rzemiosla tak, zeby czlowiek po 6 latach od razu nadawal sie do leczenia ludzi, to by bylo jeszcze milej ;)
Milego zakuwania. Krus rulez?