piątek, 16 stycznia 2009

Apiterapia

Nie ma to jak leczenie naturalne. A juz najlepsza ze wszystkich mozliwych terapi to terapia api. Czyli srodkami pszczolkopochodnymi. Musze przyznac ze uwazam cala medycyne naturalna w najlepszym razie za hochsztaplerstwo i wyludzanie pieniedzy, ale apiterapia przemawia mi do rozumu. Szczegolnie w postaci poltoraka.
Jednak nie samym miodem zyje pszczololecznictwo. Niektorzy pija wosk, naturalnie rozcienczony spirytusem. Co zrozumiale jest bo jeszcze w zyciu nie widzialem zeby sie w wodzie wosk rozpuscil, a poza tym wode pic? Jak zwierzeta??
Niektorzy posuwaja sie jeszcze dalej. Uzywaja jadu pszczelego. Daja sie ukasic pszczolce, zeby miec z tego babelek. Ta odmiana apiterapii nie przemawia mi do rozumu, zdecydowanie wole dwie poprzednie.

Siedzimy sobie na podstacji, milo, cieplo, srodek lata. Na pobliskim targu dary natury w kazdej ilosci i rodzaju - nawet banany. Pewnikiem beda spod Sandomierza, bo jak wiadomo, na podhalu sie takie nie rodza. Bylismy w trakcie wybierania czegos dobrego do saltaki owocowo-owocowej, gdy rozdarl sie glosnik w karetce.
- Podstacja Koniec Swiata dla stacji! - Zdaje sie ze szlag trafil spokoj.
- Pojedziecie do Koziej Wolki. Pogryziony przez pszczoly.
Hm. Jakies mutanty popromienne; toz normalne zebow nie maja. Wlaczylismy sygnaly, ot zeby miejscowym i letnikom jakies godziwe - i darmowe - widowisko zapewnic, poprztykalem w guziki i ladna melodyjke na syrenach wygrywajac, poszlismy w dluga.

Rodzina z daleka macha, wjazd na podworko pokazujac, objezdzamy chalupe...
- Ozez ty! Cofaj!! - zakrecilem korbka od szyby, malo jej przy tym nie urywajac. W powietrzu unosil sie bowiem nieco zdenerwowany roj pszczol. Cofnelismy na droge.
- Zwariowaliscie? A co ja niby mam tam robic - dac sie zezrec zywcem? - zapytalem z wyrzutem. - Gdzie poszkodowany?
- Z krowa, w oborze.
Patrze w karte, stoi jak wol: pogryziony przez pszczoly.
- Nie rozumiem. Tu pisze ze go pszczoly a nie krowy pogryzly...
- Pszczoly, pszczoly - zamachala uspokajajaco kobieta w srednim wieku. - Zaraz do was przyjdzie, tylko krowe obrobi.
Osiagnawszy stan calkowitego odpadniecia od tematu, postanowilem nie komentowac dalej. Zakurzylismy po calaku. Po kilku minutach przyszedl do karetki nasz pacjent.
- Gdzie Pana uzadlily?
- Glownie to na plecach - odwrocil sie tylem. Zdebialem. Do koszuli przylepionych bylo kilkaset zadel. Co poniektore z wlascicielkami.
- Ja ciez nie p.rzepraszam - uzarlem sie w jezyk. - Jakim cudem Pan jeszcze zyje? - Toz jest jakis poziom toksyn ktore czlowiek zutylizowac moze. Zaczalem ostroznie odrywac przyszpilona do plecow koszule.
- Sie Pan, doktorze, nie przejmuje. Szarpnac prosze, to wszystko ladnie wylezie.
- A zadla?
- Wyropieja gora za dwa dni.
Nasz klient - nasz pan. Z braku lepszego pomyslu przemylem plecy pacjenta srodkiem odkazajacym i zalozylem wklucie. Po czym podrapalem sie po lbie i dalem ampuleczke dexametazonu. Zabic go to nie zabije a moze pomoze. Primum no nocere rulez.

Oczekiwalem Bog wie czego ale na szczescie moje obawy sie nie sprawdzily. Jak mi to moj pacjent wytlumaczyl, na poczatku swojej pracy reagowal na jad pszczeli jak kazdy - obrzek, bol, po wiekszej ilosci uzadlen "slaby byl i okrutnie go rzygalo". A teraz w ogole go to nie rusza. Ot uzre - to widac musiala. Odbiera to jako objawy sympatii. Utrzymywal tez ze jad pszczeli na "te sprawy" swietnie dziala. Na wszelki wypadek nie zapytalem czy on "na ta sprawe" pszczolki przystawia.

- No to jak zes Pan dopuscil do takiego szalenstwa? Co tu sie stalo?
- Krowa wlazla w pasieke i rozdeptala ul. Panie, jak 15 lat z pszczolami pracuje, jeszcze czegos takiego nie widzialem. Wygladalo jak by ja chcialy zerec na surowo. No i co mialem robic? Poszedlem krowe ratowac.

To sie nazywa odpowiedzialnosc i poswiecenie w pracy.

32 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tak, dobry rolnik zrobi wszystko dla zwierzęcia... A już dla matki żywicielki...

...się Panu Gospodarzowi dowcip wyostrza... użądlenie za użądleniem... ;/ ;D

Unknown pisze...

A ja myślę że w tej całej apiterapii coś musi być.

Anonimowy pisze...

no cóż reakcje na jad są rozmaite, mój dziadek miał pasiekę z 10 ulami z tego w 2 były pszczoły ewidentnie bardziej złośliwe od innych - dziadek je trzymał bo dawały najwięcej miodu (moja wersja była taka że po prostu kradły pozostałym rojom co by ograniczało ich rzeczywistą przydatność) faktem było jednak to że branie miodu z tych uli musiało skończyć się najmniej kilkudziesięcioma użądleniami mimo stroju ochronnego - zawsze jakąś dziurkę znalazły - utarło się w całej dość licznej rodzinie że na jad poza dziadkiem odporny jestem ja no i babcia (kiedy mnie nie ma a dziadkowi należy pomóc) co do mnie to nigdy nie miałem problemów, ot niewielka czarna plamka (ślad po ukąszeniu plus małe zaczerwienienie gdy okazało się że użadlenia są bardzo blisko siebie) podobnie było z babcią z tym że za n- tym razem po ukąszeniu przez kilkadziesiąt pszczół zasłabła i ewidentnie doznała dość istotngo obrzęku - tak że nie obyło się bez wezwania pogotowia - nie wiem czy to reakcja spowodowana zazywaniem jakichś leków czy też czego innego - w każdym bądź razie od tego czasu sam do pszczół w dużej liczbie podchodzę ostrożnie. Dziadek ukąszeń miał często duzo więcej niż ja - no cóż plastry z miodem z ula wyjmował on a rękawic nie obwiązywał tak szczelnie jak ja - jemu te nic się nie działo ja z kolei w wyniku zajmnowania się pszczołami o mmało nie doznałem ogólnego połamania kiedy to dziadek wysłał mnie (11 - 12 latka do ściągniecia roju który osiadł na końcu kikumetrowej gałęzi na szczycie blisko dzisięciometrowej jabłoni - na szczęście gałąź łamał się na raty i ostateczny upadek był z mniejszej wysokości - co nie przeszkodziło dziadkowi po sprawdzeniu czy nic się poza gałęzią nie złamało wysłać mnie ponownie na drzewo

abnegat.ltd pisze...

Basiu, musze przyznac ze swa ofiarnoscia mnie nieco zdumial - albowiem on w ten wsciekniety roj wlazl w koszuli i takich drelichowych (?) spodniach. Tak ze glownie zdziubalu go po torsie tak zwanym.

Marta, zdecydowaie cos jest. Poltoraczek z Kamiannej (kolo Krynicy, jak byscie jechali w tamta strone, wypatrujcie drogowskazu na Kamianna, a tam szukajcie pasieki ks. Ostacha) com go przywiozl - malmazja jest to jedyna w swoim rodzaju. Choz poltoraczek Jadwiga z Apisa tez jest mniam ;)

Anonimowy, mnie to nieco przeraza. Jak pasikonika w rece wezme to mi krew w buty odplywa, a pszczolki to ja lubie jedynie w postaci ostatecznej - jak powyzej ;)
Podziwiam wytrzymalosc...

Zadora pisze...

Ciekawe czy tą krowę rzeczywiście trzeba było ratować? Skórę ma i grubszą i owłosioną czyli jednak trochę inną niż gospodarza. No ale pysk odsłonięty.
Teraz latem meszki rojami się pojawiają i podobno potrafią zadusić krowę tak do nozdrzy się skubane pchają i "źrą". Pewnie dlatego u ruskich w tajdze krów nie ma :)))

abnegat.ltd pisze...

On sie chyba bal ze jak te pszczolki beda krowe gryzly to ona z kolei w dzikim szale rozniesie mu reszte pasieki.
To by sie jakowys vet przydal. Moze Metaksa cos wie ;)

Anonimowy pisze...

Nie moge sie oprzeć, żeby jako komentarza do medycyny naturalnej nie zacytować Ogdena Nasha (w tłumaczeniu Barańczaka):

Pochopny sąd, że każda Żmija
Jest Jadowita, całkiem mija
Się z Prawdą, gdyż istnieją też
Żmije Niegroźne. Jesli chcesz
Poznać Różnicę, weź dwie Żmije
I pozwól się Ukąsić w Szyję.
Ten Eksperyment Cię przekona:
Tylko po jednej z nich sie kona.

Wypisz-wymaluj, podejście uzdrowicielsko naturalne.

Gorzej, jeśli ktoś chce sie uodpornic małymi dawkami, a nie wie, że jest uczulony. Mojej przyjacółce ze specjalnością dermatolog alergolog kiedyś Czynniki Wyższe zaproponowały pracę przy własnie odczulaniu małymi dawkami jadu błonkoskrzydłych, ale - uwaga - w warunkach ambulatoryjnych i bez choćby asysty anestezjologa. Jako osoba rozumna odmówiła z miejsca. Ale nie dam sobie ręki uciąć, czy nie znalazł się jakis ochotnik.

Anonimowy pisze...

a wlasnie wczoraj dyskutowalysmy ze znajomymi o naturalnych terapiach - suplementach, dietach, oddechach, oczyszczaniu organizmu cytryna i nacieraniu sie notabene miodem zeby pasozyty czlowiekowi 'bokiem' wyszly..i bylo o zapobieganiu w ten sposob chorobom..zdaje sie ze wszelakim wlaczywszy raka i demencje...a ja taka oporna i sceptyczna na to wszystko - nic chyba ze mnie nie bedzie w tej kwestii..jedyne z czym sie zgodzilam to ze o zdrowie trzeba racjonalnie dbac i ze nie zawsze to robie szczegolnie jak mnie skusi cos dobrego do jedzenia albo wymaga to ode mnie dzialan dlugofalowych i zmiany nawykow..
I'vena

Anonimowy pisze...

Ja w sumie również mam ograniczone zaufanie do medycyny naturalnej. Ufam jedynie masażom, akupresurze, akupunkturze, niektórym ziołom i gimnastyce (thai-chi)...
No i oczywiście o zbawiennej mocy alkoholu na wszystkie (prawie wszystkie) dolegliwość.
A Ty Abi jak się zapatrujesz na powyższe?
Hohonus

Anonimowy pisze...

Lekarze jeżą się słysząc określenie medycyna naturalna (co w sumie mnie nie dziwi). Ale gdy masaż nazwać terapią manualną, gimnastykę rehabilitacją, a leczenie ziołami farmakoterapią (bo przecież wyciągi z ziół są też stosowane do produkcji „prawdziwych" leków, nie tylko suplementów diety) to już im nie przeszkadza i są za. Mnie osobiście (nie-lekarza) strasznie drażni zaangażowanie tak wielu doktorów w propagowanie homeopatii. Toż to nowoczesne szamaństwo i już. Na szczęście ludzki organizm posiada niebywałe zdolności regeneracyjne. I niezależnie od zażywania dziwnych granulek, po prostu robi swoje.
Ayako

Zadora pisze...

medycyna naturalna to tak jak prawa naturalne, o których było tak głośno parę lat temu w sejmie. Hasła marketingowe do zbijania kapitału, czy to politycznego czy w brzęczącej monecie. I jednako w głowach mieszają.Albo jak sprawiedliwość ludowa - jakby komuś sama sprawiedliwość przeszkadzała.
W tym wszystkim jest pierwszy człon nobilitujący i drugi uzasadniający dowolność interpretacji czyli na dobrą sprawę negacja członu pierwszego. Socjotechnika.

Anonimowy pisze...

...to ja już wiem, czemu dzieciom się na pszczółkach tłumaczy... ;-)

a na krowach to ja się średnio znam.. sorry, nigdy ich nie lubiłam ;-)

metaksa

Anonimowy pisze...

a propos pszczółek w wersji ostatecznej ( czyt.miodzik pitny ), nie wiem jakiej firmy próbowałam, ale jeden miód pachniał i smakował laktulozą ;( jako, że było to moje pierwsze podejście do miodzika więcej prób nie podejmowałam. ( upzedzając pytania- miodzik nie miał działania w/w leku )

@ hohonus, też wierzę w uzdrawiającą moc alkoholu ;)

meedic

abnegat.ltd pisze...

Agulha, teraz zadje mnie sie ze w pismie stoi, ze jad blonkoskrzydlych mozna odczulac jedynie w warunkach szpitalnych z gotowym zestawem p.wstrasowym i zabezpieczona intensywna. A kolezance pogratulowac prosze zdrowego rozsadku ;)

I'vena, mysmy tu juz mieli kiedys dyskusje na temat szamanstwa i chamiszcze ze mnie wyszlo ;D - osobiscie bym to cale towarzystwo pogonil na cztery wiatry.
Natomiast, jak to slusznie zauwazyla Ayako, za duzo sie do tego wora wrzuca. Z jednej strony medycyna naturalna w sensie akupunktur, masazy czy innych ziolek ma swoje miejsce jako terapia wspomagajaca lub wrecz wiodaca (kupa lekow jest pochodzenia roslinnego, czesc z nich ma bardzo silne dzialanie)- z drugiej strony bardzo blisko od tej pozycji do uznania Aloesu lekiem na cale zlo, picia naenergetyzowanej wody i wyczyniania innych - calkiem zupelnie nieprawdopodobnych - czarow-marow.

Hohonus, absolutnie tak. Jak badania naukowe wskazuja, Francuzi maja najnizszy odsetek zawalow; wiaze sie to z piciem czerwonego wina. Z drugiej strony maja najwyzszy poziom zgonow z powodu marskosci watroby...
Odnosnie alkoterapii - 3xtak. Organizm zakonserwowany musi byc. Byle sie watroba nie zmarszczyla czy trzustka nie zapalila ;)))

Ayako, homeopatia wg mnie powinna byc karana. To sa normalne jaja - z jednej strony leki w ktorych czynnik aktywny jest w ilosci kropli na wiadro wody, z drugiej czesc z nich zawira wrecz zwiazki szkodliwe. Slyszalem o preparatach dermatologicznych zawierajacych jakies przedpotopowe zwiazki arsenu (???).
Poniewaz czas od poprzedniej dyskusji minal dlugi, powtorze sie troche: EBM to jest statystyczna metoda badania wplywu lekow na czlowieka. Tyle i tyle podano. Tyle efektow pozytywnych. Tyle skutkow ubocznych. Taki a taki output. I wiemy czego sie trzymac.
A szamoanstwo powinno byc zagrozone batozeniem. Szczegolnie jak rozpowszechnia go lekarz uzywajac do tego magicznej mocy autorytetu...

abnegat.ltd pisze...

Agregat, to jak szanowany zlodziej, albo komunistyczny polityk ;D

Metaksa, moze lepiej jednak uzyc do tego innych zwierzatek.. A jak w trakcie pokazu uzre? I potem cosik spuchnie i odpadnie??

Meedic, moze to jakas podrobka byla? A "Jadwige" probowales? Nie chce tu uprawiac marketingu obcobranzowego, ale poltoraczek jest zacny.

Anonimowy pisze...

Abi, mam tak silne uprzedzenia że nie dam rady; nie podchodzi mi ten smak...ale czekaj jakiś miodzik mam w barku

meedic

Anonimowy pisze...

ostały się resztki kasztelańskiego - smak inny od laktulozy, ale pozostaje dziwny łaskot w przełyku, analogiczny do tego po laktulozie . Wolę jednak wszystkie inne alkohole .
A jakie obce marki polecasz ? ( bo moje pół może litrami pić miodzik )

meedic

eee-live pisze...

A ja tam pszczółek nie lubię :) To znaczy może bym i lubiła gdybym tak zaraz nie puchła jak mnie jakaś dziabnie ;) Ale miodzi i owszem :)

abnegat.ltd pisze...

Odkrylem tu whiskEy (irlandzkie, w odroznieniu od whisky szkockiej). Ziarno suszone w cieplym powietrzu a nie w dymie, lezakowane w roznych beczkach - ostatnio pilem takiego 18 laetniego Buszmila, wykonczony w beczce po rumie i na koniec - porto. Kapitalne smaczycho. Przy czym ja ciezkie alkohole to teraz pijam sobie z rzadka bardzo - druga rzecz ktora tu odkrylem to wina - maja w niesamowitym wyborze i w calkiem przyzwoitych cenach.

Bushmill'a polecam, szczegolnie wersja 10 i 16 letnia jest cacek.

EL, czyli w normie. Poza tym zawsze twierdze ze czlowiek powinien byc na koncu lancucha.

abnegat.ltd pisze...

Znaczy - na koncu lancucha pokarmowego. Czyli :
- pszczolki
- pszczelarze
- producenci
- wypijacze miodow pitnych.

Anonimowy pisze...

dobre wino nie jest złe :D w ramach prewencji chorób układu krążenia - degustacja win :) ostatnio słowackie i czeskie ( nasi sąsiedzi mają niezły wybór ), a kilka dni temu ze sklepu na Słowacji winnego wylazłam w stanie błogim...

meedic

eee-live pisze...

Ano Abi masz rację :) Chociaż ostatnio przerzuciłam się na wina :) bo małż mówi że po nich to chociaż gadam do rzeczy ;) czego nie mogę powiedzieć o nim ;D

Anonimowy pisze...

to co mnie zmartwilo najbardziej po wczorajszej dyskusji to to ze znajoma nie jest taka sobie przypadkowa osoba ale ma ukonczone studia medyczne aczkolwiek nie lekarskie..i pracuje z pacjentami..teraz jak wpisuje w internet hasla od niej zaslyszane to wlos mi sie jezy..mysle sobie ze to po prostu bardzo grzaski grunt..wiec lepiej omijac calosc szerokim lukiem.
konczac i zmieniajac temat..u mnie w domu z win ostatnio na topie wloskie pellegrino rubino dolce..troche drogie wiec degustujemy niespiesznie;)jesli ktos lubi slodko (a widze ze duzo tu fanow miodziku;) to polecam
I'vena

Anonimowy pisze...

A ja chodzilam na akupunkture i dostawalam leki homeopatyczne od lekarki, ktora na codzien pracuje w szpitalu. Bardzo fajna babka... dzieki niej nie wraca juz zapalenie ucha srodkowego juz dobre 6 lat (a tak to chorowalam na to zima i jesienia srednio raz w miesiacu...)

J. :)

abnegat.ltd pisze...

Meedic, EL: wineczka to ja pasjami lubie. Glowa lekka a mysl przejrzysta ;D

I'vena: spojrz na post J. Niektorym pomaga.
Co poniektore techniki to dla mnie szarlataneria.
Akupresure/punkture - uznaje, szczegolnie w leczeniu bolu moze byc przydatna. Ostatecznie kilka tysiecy lat doskonalili te technike... A ze homeopatie uwazam za pomylke. Co robic. Ambiwalencja uczuc: sam Echinacee pijalem - 21% ma to pomoc musiala ;)

J. - mi pomoglo nurkowanie. Wynurzajc sie z 25 m (czyli nie tak znowu gleboko) poczulem najpierw ucisk, potem troche nieco nieprzyjemne uczucie - juz muslalem ze sie bede musial troche cofnac i zaczac wynurzanie od nowa - a tu nagle zrobilo sie mi w glowie bulbulchrup - i wszystko przeszlo. To co znalazlem w masce po wynurzeniu, to sie nie nadaje do opisu. Od tej pory zadnych problemow z zatokami nie mam.
A ze akupunktura i homeopatyki pomogly - moze ten homeopatyk nazywal sie Augmentin .625? ;)))

Anonimowy pisze...

Ja się leczę jak już naprawdę muszę, więc na różne takie naturalne to nie zwracam uwagi. A podejście do tematu generalnie mam takie jak Abnegat.
Dziadek ma pszczoły, od zawsze = nie lubię ich + oczywiście miodu też.

Unknown pisze...

Abnegacie, mi o miodach nie musisz mówić, ja z miodami pracuję na stoisku:)
Wprawdzie w pyłek kwiatowy trochę mi się wierzyć nie chce, ale to dlatego że nie próbowałam, bo mam uczulenie i nie mam ochoty za bardzo szokiem anafilaktycznym ryzykować. Bo wydaje mi się, że jak uczulenie z wdychania, to i z trawienia będzie:)

Anonimowy pisze...

dobra echinacea = nalewka = na alkoholu :D a jak już zostało to wspomniane wcześniej alkohol dobrym lekartstwem jest !

meedic

Anonimowy pisze...

no bez jaj, dla krowy dać się pożreć?
prawdziwy odpowidzialny gospodarz. Gospodarz-ojciec:D

annablack

abnegat.ltd pisze...

Dotty, miodek gooooood. Szczegolnie jak sie do niego wrzuci chili i skrzydelka kurczacze. Po godzinie w piekarniku - lomatko. Trzeba uwazac zeby w czasie jedzenia palcow sobie nie poobgryzac ;)

Marta, ale od pylku kwiatowego do miodu pitnego to droga okrutnie daleka. Jak - nie przymierzajac - od mleka do krowek. To pierwsze mi szkodzi a to drugie - bynajmniej :)))

Meedic - tak jest. Cokowiek by nie bylo dodane w tej echinacei do 21% to i tak bedzie dzialac :D

AB - tez go nie rozumiem. Przynajmniej bym sie w cos ubral ;)

Anonimowy pisze...

Na skrzydełkach to się człek nie pożywi (skóra a kości), ale inne części kurczacze robione na ostro-słodko MNIAM. Miód jako dodatek w dobrym zestawieniu może być.

abnegat.ltd pisze...

Docik, to zalezy czy kurczak z glodu padl czy tez nie. Zapewniam, ze 20-30 skrzydelek w zaroodporze zrobione wystarcza na obiad dla 4 osob :) Polecam.