środa, 17 grudnia 2008

Wisielec

Sa wyjazdy i wyjazdy. I sa katapulty. To te przypadki, gdy buty dowiazujesz w karetce a dyspozytor w trakcie jazdy mowi ci dokladnie gdzie i po co jedziesz. Tym razem wezwanie bylo do powieszonego. Chyba nie zyje. Odleglosc nieduza, jest szansa zawrocic goscia z drogi za rzeke. Spieszymy wiec.

Dojezdzamy na miejsce, policjant macha do nas i pokazuje, gdzie denat. Zlaze po takiej pieronskiej skarpie, chaszcze, krzaki, mokro, ciemno. Zaraza, to juz gorszego miejsca nie dalo sie znalezc? Zebym tylko nie musial reanimowac w takich warunkach.

Pod drzewem lezy sobie denat. Znerwicowany policjant z ulga oddaje nam pola. Sprawdzam - tetno cacek, dycha sobie calkiem przyzwoicie. Na szyi krawat z odcietego paska od spodni. Nawet gustownie to wyglada. Kontaktu zadnego. Hm. Jest tak nieprzytomny ze bardziej sie nie da. Nawet powieki zaciska gdy probuje mu zagladnac w oczy. Lomatko. Kolejny psycho dzisiaj. W koncu mnie w psychiatryku przeklna calkiem.

Pakujemy goscia na deske i wynosimy do karetki. Wklucie, monitoring, tlen. Robie to wszystko ale jakos bez przekonania. Jak by to rzec - wzor oddechu nie bardzo przypomina oddech nieprzytomnego. I w ogole... cos mi nie pasuje...

Kierowca musi podjechac kawalek zeby nawrocic, ratownik musi zostac zeby papiery zabrac. Zostaje sobie w karetce sam z pacjentem. Wiedziony odruchem nachylam sie nad niedoszlym wieszatielem i mowie radosnie:
- Koniec przedstawienia! Ladnie przerobiles niebieskich i wystarczy. Jak myslisz ze dochtora oszukas tos durny. Chyba ze chcesz miec taka zajebista rure wsadzona zywcem do gardla?
Otwarl oczy. No prosze. Kaszpirowski moze spadac.

Po kilku minutach wiedzialem wszystko. Zawod milosny, proba dramatycznego zwrocenia na siebie uwagi, wczesniej dlugi ciag alkoholowy, proby trucia tabletkami. Milo. Psychiatryk mnie nie ominie. Wytlumaczylem po kolei co zrobimy, zawarlem umowe ze on spokojnie na izbe przyjec pojdzie, a ja sie nie bede wyglupial z zadnymi srodkami przymusu bezposredniego.

Takoz sie i stalo. Na izbie probowal przekonac lekarza dyzurnego ze to tylko takie gry i zabawy byly w meza i zone ale lekarz jakos nie bardzo uwierzyl i zarzadzil obserwcje. Tzw. przymusowa. I poprosil nas cobysmy pacjenta odwiezli do pawilonu.

Tu mala dygresja. Nasza rola i odpowiedzialnosc konczy sie na IP. Potem grzecznosciowo mozemy pacjenta powiezc do miejsca ostatecznego leczenia, ale od momentu przyjecia jest on na stanie szpitala. Dlaczego to jest wazne?

Mianowicie po wyjsciu z karetki pod pawilonem pacjent zakrzyknal ze on to wszystko seksualnie traktuje, a nastepnie klusem oddalil sie w strone domu. Na bosaka. Ponad 30 kilometrow. Popatrzylismy po sobie z ratownikiem - co robic. Toz w takim stanie jak byl, Johnson by go nie dogonil. A chaszcze wokolo wielkie. W dodatku zrobilo sie cos kolo 4, swita, czlowiek tez ma prawo powloczyc nogami. Do spania a nie do latania za wariatem po okolicy. Zglosilismy na izbie ze pacjent dal noge i zawiadomili policje o zaistnialym fakcie.

O 7 rano, na styku zmiany, dostalismy polecenie wyjazdu do wieszatiela. Ponoc dolecial do domu, gdzie czekali na niego mundurowi. Zostawilem ta przyjemnosc mojemu zmiennikowi. Niech chlop tez ma jakas atrakcje.

17 komentarzy:

kiciaf pisze...

I miał te atrakcje?

abnegat.ltd pisze...

Pojechachal po wieszatiela, przetransportowal go do psycjiatryka gdzie odstwal swoje i na stacje wrocil.
Lacznie jakies 3 godziny atrakcji ;)
A wieszatiel tym razem w kaftaniku pojechal, w tym sie trudno biega.

Zadora pisze...

Taaak, widziałem takiego co na bosaka do domu lazł, nocą bo już było po autobusach...zimą.
Ratowali mu stopy przed amputacją ale marnie to rokowało. Piękny miały kolor!

Zadora pisze...

Pewnie, że trzeźwy nie był. A kaca zamiast w głowie to poczuł w stopach jak przetrzeźwiał. Szybciutko trzeźwiał!

abnegat.ltd pisze...

Oprocz wody to on jednak mial cos nie po kolei w glowie - zalecial trzydziesci kilometrow w trzy godziny. To daje srednia 10/godzine. Nie wiem czy Bikila Abebe dal by rade. Trzeba byc naprawde z ostrym napedem zeby takiego cudu dokonac w dodatku lecac na bosaka.

Wtedy lato bylo, tak ze nozie nie powinny mu odmarznac - inna rzecz jak one wygladaly po 3/4 martonu :?

kiciaf pisze...

A - jaki ładny miś. To teraz będą różne? A fredzia phiphi tez będzie?

abnegat.ltd pisze...

Jeszcze nie wiem. A ten mi sie spodobal.Oddaje dokladnie moje nastawienie do swiata ;)

kiciaf pisze...

O moje dzisiejsze nastawienie jest dużo gorsze. Jadowita żmija plująca jadem na dużą odległość.

eee-live pisze...

Dobry dzień:)
To co wyście mu zaaplikowali że tak mu szybko poszło te 30 km na boso ;) Jakieś EPO czy cuś ;)))

abnegat.ltd pisze...

On to mial w glowie zanim mysmy sie nim zajeli ;)

Anonimowy pisze...

Wygląda na to, że policjanci są (bywają!) bardzo mało kompetentni ratowniczo, skoro nie umieli odróżnić nieprzytomności od jej symulacji...

Czy to da się wiarygodnie zasymulować?

abnegat.ltd pisze...

Da sie. Ale trzeba poobserwowac jak wyglada prawdziwy nieprzytomny czlowiek. Inna rzecz ze pewne odruchy trudno wyeliminowac - a te przytomny miec bedzie a nieprzytomny nie. Jak na ten przyklad mruganie w trakcie wsadzania palca w oko.

A z policjantow - pod wzgledem ratowniczym - pociecha zadna. Pokutuje wsrod nich przekonanie ze jak cos zrobia zle do beda odpowiadac prawnie. Wiec nic nie robia.

dotty pisze...

Załóżmy, że tu u Abnegata (pozwolisz co?) złożę wszystkim życzenia. Spokojnych, zdrowych i rodzinnych Świąt, oraz niezłej balangi w Sylwestra. (A tak serio to - dla każdego coś dobrego w tym wolnym od części trosk okresie ;P)

abnegat.ltd pisze...

To ja jako gospodarz ;) podziekuje ladnie. Czyzbys znikala az do nowego roku?

dotty pisze...

Tak do hospitala idę.

dotty pisze...

A potem może do rodziny jadę. (??)

eee-live pisze...

Dotty i ja dziękuję :) i również tobie życzę wszystkiego najlepszego :) i dużo zdrowia.