wtorek, 4 listopada 2008

Kierowca bombowca

Wezwanie do wypadku drogowego. Noc zimna i glucha, daleko od bazy wiec sygnaly i wio.

Czas dojazdu zawsze jest dziwny. Adrenalina dziala, dajac lekki szmer za uszami, troche jestes w karetce a troche juz w przyszlosci na miejscu, troche rozmawiasz z kierowca a troche cie nie ma. Taka, nazwal bym to, maszynka pod pelna para na jalowym biegu.

Dojezdzamy na miejsce. Sa juz policjanci, nikt nas nie wita- czyli dobrze sie dzieje. Bo jezeli witaja z daleka i machaja ze 'tutaj'!!! to najczesciej jest jatka i masakra.

Przejelismy pacjentow, obadali, zabezpieczyli- ot, same drobiazgi, nic powaznego. Poniewaz nie mamy parcia zeby gnac z powrotem, a policjanci potrzebuja jeszcze kilka minut zeby skonczyc papiery i dmuchania w balonik, ide zobaczyc, co sie stalo.

Droga prosta jak stol. Nieco wilgotny asfalt. Zadnych sladow hamowania, szarpania kierownica czy innej walki. Samochod wpadl do rowu, przeszorowal jakies piecdziesiat metrow i wyrznal w przepust. Nie wiedzialem ze te Lanosy to takie pancerne robia. Ze strefy kontrolowanej miazgi zostala miazga, natomiast przedzial pasazerow caly. Poduszki odpalily. Patrzac na obraz zniszczen i wynik 2:0 to musieli bic tak przy 40-50 km/h. W obie strony po 300 metrow prostej - jak go cioralo po drodze od ostatniego zakretu to ile on tym Lanosem jechal?
Stoje i patrze i patrze i stoje i nie moge wykumac - co tu sie stalo.

Wracam do karetki i pytam podstepnie:
- Wyjechal ktos Panu na czolowe?
- Nie, doktorze, nie opanowalem maszyny na wirazu i wpadlem do rowu - rzecze mily starszy pan.
Chrupnelo mi w stawach zuchwowych. Wirazu?

Z cwiekiem zabitym do mozgu ruszylismu w strone stacji. Nagle cos mnie tknelo. Poprosilem kierowce zeby stanal.

Z odleglosci 200 metrow od miejsca wypadku widac bylo wyraznie ze wlasnie w tamtym miejscu droga skreca w lewo. Tak - o jeden stopien.

W sumie nikt nie powiedzial od ilu stopni liczy sie wiraz.

93 komentarze:

Zadora pisze...

Jeśli pan był starszy można było spytać gdzie okulary kupował. Bo jeśli na targu to jednych od tego boli głowa i mają zawroty (chyba Morphi opisywał tą starszą panią ze sprawnością pomysłowego Dobromira) a innym wiraże się jawią! Na wirażach jezdnia powinna być pochyła jak na torze wyścigowym, żeby na zewnętrzną nie wynosiło starsz(cz)ych ścigantów! :))

Anonimowy pisze...

NO, gdyby jechała miła starsza pani, to wiadomo: poprawiała makijaż w czasie jazdy. Ale miły starszy pan; może buty czyścił w międzyczasie? :)
maria

Zadora pisze...

OK co robią ludzie w aucie?
Mój tato lata temu (70/80-te) miał wypadek. Stanął na skrzyżowaniu (czerwone), za nim Łada właściciela cukierni Roma, po dach wyładowana paletami z jajkami. W Ładę wjechał Wartburg tak, że walnęła mojego tatę. Łada do kasacji a tą rzekę jaj na jezdni trudno opisać. Teraz quiz: kim był i co robił kierowca Wartburga? Był to inspektor ruchu (sic!) wracający z pracy. Nie hamował bo pijany...rzygał między kolana i miał schyloną głowę. Nawet nie wiedział, że zbliża się do skrzyrzowania.

eee-live pisze...

A ja obstawiam, że miły Pan jednak okularki z rynku miał ;)) chociaż buty też prawdopodobne z tym że musiałby być wygimnastykowany ;)

eee-live pisze...

Toż to szok, niektórzy ludzie jednak nie mają wyobraźni. Moja zasada jeśli chodzi o jazdę samochodem brzmi: Kieruję nie piję :) trzymam się jej już 6 lat i dobrze mi z tym :)))

Anonimowy pisze...

Bardzo interesujący Taty wypadek :)) Dopiero było atrakcji. Pół miasta, lub całe pokładało się ze śmiechu. Domyślam się, ze prestiż inspektora ruchu legł w gruzach. Wyobrażam go sobie: zawalony swoimi i nie swoimi wydzielinami, wygrużajacy się z jajecznego auta. Co za pan :)
maria

Anonimowy pisze...

No, ja jeszcze czasami poleruję paznokcie. Poza tym wszędzie dla mnie jest ciasno, ale dzielnie wgramalam się na z góry upatrzoną miejscówkę. Czasami tylko wyjść z samochodu się nie da. No, jak się da wychodzę po stronie pasażera. Zdarzyło się, ze jakiś niechlujny sąsiad porysował mi karoserię.
Co tam żyje się raz.
maria

eee-live pisze...

Mario ja raz jak jechałam to złamałam paznokcia no i musiałam go spiłować ;) Ale tylko raz.
wychodzę z założenia, że jak sobie coś zrobię to pół biedy ale jak komuś to nie za bardzo.

Anonimowy pisze...

Wiosną byłam świadkiem niezwykle widowiskowego wypadku ( szczęśliwie nikomu nic się nie stało). Dwa samochody przede mną wystrzelił w niebo opel kręcąc się równocześnie dookoła swej osi. Wylądował na kołach(zrobił 360` ) tyłem do początkowego kierunku ruchu. W samochodzie siedziały przerażone dwie kobiety. Okazało się,że w czasie wyprzedzania trąciły ciężka BMkę, a prędkość, przyspieszenia i siła w odpowiednim punkcie zrobiły swoje. Jak w filmie( z happy endem)
maria

abnegat.ltd pisze...

Co bylo przyczyna wypadku - wiadomo - BRAWURA ;) na wirazu.

Anonimowy pisze...

eee-live masz całkowitą rację. Muszę Ci się przyznać, że mam najwyższą z możliwych zniżek w ubezpieczalni. Czasami, jak jest nudno to sprzątam w samochodzie, ale to już głównie jak w korkach stoję, jadę, stoję , jadę.
maria

Anonimowy pisze...

Do tego opla oczywiście pognałam pierwsza i wyłączałam silnik, bo dalej chodził.
Takie widowisko na żywo to szok.
maria

Anonimowy pisze...

Teraz jednak coraz częściej nie chce mi się i jeszcze trochę będę jeździć brawurowo jak miły starszy pan, mam nadzieję jednakowoż, że jazdy nie będą takie brzemienne w skutkach.
maria

abnegat.ltd pisze...

No tak. A ja sie dziwie czemu niektore samochody zygzakiem jezdza. Ale jak w srodku przedstawicielka robi sobie oko :/ Jakim cudem chlopy robia wiecej wypadkow? W zyciu mi do lba nie wpadlo sprzatac podczas jazdy (oka tez nie robie ) - a dwa samochody zamienilem na zlom.

Anonimowy pisze...

Jako miła starsza pani komunikuję, ze jedyny makijaż jaki popełniam,to ten robiony w samochodzie. Dodam, że w korku i na czerwonym.
Za to nie rozmawiam przez komórke, nie wyprzedzam na trzeciego, na pasach, ani na podwójnej ciągłej i czasami zwalniam do idiotycznych ograniczeń prędkości.
A i nie hamuję gwałtownie widząc fotoradar przed sobą (kto jeździ droga na Wrocław wie o czym mówie)

Pozdrawiam
kiciaf

Anonimowy pisze...

Abnegat, ale jak ładna laska przechodzi to oczko puszczasz?
Ci mężczyźni wypadki robią głównie latem, gdy zbyt intensywnie penetrują wzrokiem okolicę w poszukiwaniu aż nadto atrakcyjnych przeszkód.
maria

Anonimowy pisze...

Ja niestety nie tylko na trzeciego, ale i czwartego. Czasami myślę sobie, że mam więcej szczęścia niż rozumu. Najgorzej jak jest ślisko, ciemno, wszyscy jadą wkurzająco grzecznie, źle oceni się odległość, a tu ogromny TIR przed Tobą i znikąd ratunku. W tych wielkich samochodach jeżdżą dobrzy kierowcy i zawsze uda się znaleźć satysfakcjonujące rozwiązanie. Pewnie nie przyjdzie im do głowy, że to kobieta o małym rozumku tak się pcha.
maria

Zadora pisze...

@Abnegat
ja obstawiam, że męskie wypadki powstają w wyniku dłubania w nosie. Kto nie widział kierowcy mężczyzny dłubiącego w nosie to chyba jeszcze z wózeczka nie wyrósł. Tylko poważniejsze obrażenia w czasie wypadków sprawiają pewnie, że brak statystyki na temat połamanych wskazujących palców. Takim drobiazgiem nikt sobie głowy nie zawraca jak gościa trzeba z auta wycinać.

abnegat.ltd pisze...

Hm. Slepy jestem i do jazdy mam okulary. Gola laska moze latac po drodze, i tak bede patrzyl przed siebie. Na trzeciego nie wyprzedzam, przez komorke - raczej - nie gadam (niezaleznie czy ja trzymam czy przez zestaw - mnie to dekoncentruje). Jak jade za wolno to zasypiam i robie sie nieuwazny. Popelniam nagminnie grzech szybkosci - chociaz im sie robie starszy - tym mniej. Potrafilem w gorach po kretej drodze zrobic 50 km w 22 minuty za co mnie powinni powiesic. Sam sie potepiam i jezdze wolniej. Od kiedy jestem tutaj- jezdze zgodnie z przepisami. Mandat jest wpisywany do CBR i gdy starasz sie o nowa posade to wychodzi ze byles karany - a oni tutaj traktuja to jak kradziez w supermarkecie albo molestowanie staruszek w parku. Czyli jako normalne przestepstwo.

@Kiciaf: tutaj na autostradzie fotoradary sa co chwile wiec nikt nie przyspiesza bo nie ma po co :) Mysle ze nas to samo czeka. Wychowaja nas tymi maszynkami.

Zadora pisze...

Stanie taki na czerwonym lub w korku, albo tochy się powoli tak blisko jakby do bagażnika chciał wjechać, zamyśli się, tępo zapatrzy w zderzak auta z przodu i co ma biedny chłopina robić. Sięga wtedy do kopalni lepszych pomysłów :))

abnegat.ltd pisze...

Chyba raczej dlubalnia :D

eee-live pisze...

Po prostu kobiety maja podzielną uwagę ;))) Ja jeżdżę już 6 lat i żadnego auta nie zmieniłam na żyletki :) ba nawet stłuczki nie miałam :) a zniżek i tak nie mam maksymalnych bo jeszcze nie mam odpowiedniego wieku ;(

Zadora pisze...

Ja z przyjemnością będę jeździł autostradą z przepisową prędkością, a niech stawiają radary, nie rusza mnie wtedy. Tylko niech już będą, płatne nawet czy z winietami. Jak mam jechać do Wrocławia, łoić całą drogę, wyprzedzać wszystkie ciężarówki i ma mi to zająć 6 godz (440km) to mnie szlag trafia. Do Łodzi 300 km jechało się minimum 4 godz (30-40 min do Tczewa - 30 km), dalej łojenie ile fabryka dała i od Zgierza znowu prawie godzinę (60km). Teraz jest kawałek autostrady tak prawie do świecia. Jak jadę do zaprzyjaźnionej firmy u Niemca (prawie pod szwajcarską granicę) to przez ten sam czas który zabiera mi dojazd do granicy Polski, tam przejeżdzam do Szwajcarii. Gdzie logika? No nie ma jej i tyle.

abnegat.ltd pisze...

Ktos kiedys powiedzial ze pytanie brzmi kiedy, a nie - czy zrobie wypadek...

eee-live pisze...

Agregat Ty demon prędkości jesteś ;)
No dobra przyznam się bez bicia ja też. Mąż zawsze na mnie krzyczy, bo jeżdżę szybciej niż on ale muszę mieć do tego warunki ;) Bo jak widzę że na drodze na której dwa auta ledwo się miną ktoś zapiernicza 200 km/h to mnie krew zalewa.

Anonimowy pisze...

Też jechałam przez Alpy ze 180, ale nie ja byłam kierowcą. Oczywiście darłam się ile wlezie, że przy takich prędkościach to ubezpieczenie jest czystą rozpustą ( bo ja się boję szybko jeździć- chyba,ze sama prowadzę)
maria

eee-live pisze...

Abnegat pewnie coś w tym jest. Ale ja mam nadzieję że to tak prędko nie nastąpi;)

abnegat.ltd pisze...

@Agregat - to tam fajnie. W Niemczech b.o. a w Austri 130. A tutaj 70 mil... co daje 112 km/h To sie po prostu w pale nie miesci - autostrada czteropasmowa, pusto, mozna samolotem ladowac - ale jedziesz pyr pyr pyr zeby ci w niebiesko-zolta kratke nie pogrozili palcem... Ogladalem sobie kiedys Audi- ot tak dla jaj zaczepilem dilera po ile R8. Jak sie rozgadal. Jaki woz. A jakie przyspieszenie. A maksymalna. No i tak pod koniec niesmialo zapytalem czy to prawda ze u was jest 70 mil/h na autostradzie? Prawda. To duzo tych aut sprzedajecie?

Anonimowy pisze...

eee-live niczego nie żałuj, bo na dobrą sprawę na żałowaniu mogłoby zejść nam całe życie.Najpierw młody, ze nie ma jeszcze zniżek, starszy, ze je ma itd.
A-Z jakby coś przychodziło Ci do głowy, to nigdy również nie spowodowałam wypadku(bo już czuję na sobie karcący wzrok)
maria

abnegat.ltd pisze...

Eee-live: ja juz nie. Jak przyjezdzam do kraju to wszyscy na mnie trabia ze wsiadla jakas d.wolowa i ruch tamuje. Ogolnie jezdze tyle co na znakach (nos sprawdzilem - OK).
Maria: zalezy gdzie - bo jak autostrada pod Brennera to jeszcze - ale jak po tych ich kretych drozkach poprzez las - to z kim Ty jechalas???

eee-live pisze...

Abnegat to gdzie Ty jeździsz, że na Ciebie trąbią ;) jak na mnie ktoś trąbi to po chamsku pokazuję "międzynarodowy gest przyjaźni i pokoju" środkowym palcem ;)

Mario ale teraz za to muszę więcej płacić ;( to mąż ma krócej prawko ode mnie a ma więcej zniżek bo ma ten ich odpowiedni wiek ;(

abnegat.ltd pisze...

Sprobuj w Polsce jechac zgodnie z ograniczeniami predkosci (czyli w miescie i na wsi 50, poza - 90). Nie to ze WSZYSCY lacznie z emerytami beda na ciebie trabic ale cie przy najblizszej okazji STRATUJA.

Zadora pisze...

Ja wcale tak ostro i bardzo szybko nie jeżdzę. Najeździłem się już, kilka pięknych wypadków widziałem. Tajemnica jest w płynnej jeździe, utrzymać tempo, nie marudzić, wyprzedzać, przewidywać. A nie na prostej ile można a jak przychodzi do manewrów to nie wiadomo jak. Najpierw mnie wyprzedzi, odjedzie kilkaset metrów a później powiesi się na zderzaku Tira, wystawi na pół pasa w lewo i czekasz wieki aż gość się zdecyduje, a on nic nie widzi bo siedzi Tirowi na zderzaku. I wyjeżdza na piątce ledwo przyspieszając a maszyna taka, że asfalt by zmarszczył.
Mówię z całą odpowiedzialnością:
Polacy powinni jeździć do Niemca trochę się poduczyć. A Niemiec do Angoli do Londynu, żeby ruchów naprał i w temmpo manewry wykonywał. I się oswoił z rzeką skuterów wciskających się w każdą lukę. Jak na światłach nie ruszysz w tempo to 10 skuterów Ci przed maskę wjedzie i joby zbierzesz od tych z tyłu.

eee-live pisze...

Abnegat fakt to może być trudne ;)

Agregat nie lubisz mistrzów prostej ;))) to takie fajne jak Cię wyprzedzą a zaraz hamują bo nie wie jak przejechać następny zakręt :))))

Anonimowy pisze...

Abnegat,no właśnie nie tak dawno jechałam a przede mną jakiś super zadowolony z siebie jechał 50.No nie . Jeszcze jakby zjechał na boczek i grzecznie przepuścił. Był jednak tak zadowolony z siebie( nic mu nie przeskrobałam), że musiałam z 10km jechać grzecznie za nim z odlotową prędkością(normalnie, można nawet paznokcie u nóg pomalować). Pewnie też z GB przyjechał i taki prawomyślny się zrobił.
W Alpach to dawno, mój mąż z moim bratem chcieli udowodnić który z nich jest lepszym kierowcą. Obu dostało się po uszach.
maria

Anonimowy pisze...

A-Z masz rację. To cała tajemnica dobrej jazdy: płynność i wyobraźnia.
maria

abnegat.ltd pisze...

Agregat, jechalem sobie takim fordzikiem 1.6 z W-wy do Radomia. A z przodu jechalo sobie Porshe Carrera. To byj jeszcze czas ten taki co sie go wstydze (nos sprawdzilem- OK). Na pustych odcinkach slyszalem jego ryk jak mnie wyprzedzal a nastepnie znikal. Doganialem go na nastepnym korku ktory rozpracowywal 'po jednemu'. Na to z tylu nadjezdzalo fordzikowate srodkiem, wyprzedzalo aba wsiom i znikalo. Po kilku minutach slyszalem ryk zblizajacego sie z tylu Porshe (jak to pieknie brzmialo) i cala historia sie powtarzala. Z W-wy wyjechalem ZA nim o do Radomia wjechalem pierwszy - czyli bylem szybszy, nie? :DDD
Potem sie dowiedzialem ze tam jest na bide z 10 fotoradarow.

I nic nigdy nie przyszlo :/

Anonimowy pisze...

To,że cię wyprzedzi i zatrzyma się na Tirze, to pikuś, bo Tira ty też doskonale widzisz i przewidziałeś akcję w przód. Gdy jednak wyprzedzi cię i zahamuje, bo przypomniało mu się, ze musi skręcić właśnie teraz, to piana z niecenzurowanymi wyrazami sama na usta wychodzi.
maria

Zadora pisze...

Trasa Łódz - Wrocław. Ja w dizelku z automatem, prawnik wypasionym nowym oplem silnik 6 cyl. ponad 3 litry. Rozmawiamy. Ja mówię , że ja tak w miarę w miarę jeżdzę. Wyjeżdzamy razem. Wyrwał do przodu, utknął na pierwszej kolumnie samochodów. Ja pojechałem tak jak Ty po wsiom. Za jakiś czas dojechał, wyprzedził. I znowu tak samo. Tylko coraz dłużej zabierało mu dojechanie do mnie i wyprzedzenie. W końcu nie dojechał do mnie. A ja jechałem swoje. Później we wrocku jak mnie widział to jęczał, "pan mnie dizlem wyprzedził i mówi pan, że tak szybko nie jeździ". Wolno nie jechałem ale bez wariactwa.

abnegat.ltd pisze...

A wiesz, ze mi przeszlo. W Polsce ktos proboje sie wepchac na Twoj pas. Co robi Polak prawdziwy? Mryga, trabi i przyspiesza.
Co sie dzieje tutaj? Mrygaja - ze widza migacz - i zwalniaja. Mi sie to zaczyna podobac. Nie musze wypatrywac jelopow chcacych mnie zabic ani walczyc o zycie na kolejnym zakrecie. Ot, stoi 30/h - to jedziesz trzydziecha. I nie masz problemu ze komus droge tamujesz - bo tu wszyscy tyle jada.

Szkoci o nas napisali ze jezeli w ogole zauwazamy przpisy ruchu drogowego to traktujemy je jako wyzwanie.

abnegat.ltd pisze...

Agregat, dokladnie. Rownym tempem i 'z chlebkiem' (za cholere nie mam pojecia skad to powiedzonko sie wzielo - w znaczeniu ze plynnie) - i co godzine masz kolejne 100 nabita. A w Polsce to jednak sztuka na dlugiej trasie utrzymac srednia powizej 90. Mowie o taki przejezdzie Krakow - Gdansk.

Zadora pisze...

@Maria
Jak gość wisi na Tirze i wystaje na lewo to nic mi nie da, że widzę sytuację z daleka i płynnie mógłbym wyprzedzić Tira, wstrzelić się w lukę prawie bez zmiany prędkości. Ten skurczybyk wystaje, czai się, nie wiesz kiedy ruszy a jak ruszy to nie popatrzy w lusterko i ciebie do rowu zepchnie. Strach wyjeżdzać i nie raz musiałem trąbić, żeby się kapnął, że za tylnym fotelem to ma jeszcze resztę swojego auta i innych na drodze.
Kiedyś widziałem ostrą scenę. Gość jechał bezmyślnie, zajeżdzał drogę jakby za nim nikogo nie było. W mieście. Facet za nim próbował spokojnie na różne sposoby ale się zagotował. Jak dojechali do skrzyżowania i stanęli na światłach, wysiadł z auta, poszedł do przodu, z kopa urwał gościowi lusterko, powiedział, że przecież i tak mu niepotrzebna i wrócił do swojego auta. Taka bajka!

abnegat.ltd pisze...

Dzizaz :D Horror po Polsku.

A odnosnie wytawania zza TIRa to mnie moj przyjaciel nauczyl. W odleglosci 50 m od TIR wlacza sie: lewy migacz, dlugie swiatla na stale i klakson. I nie spuszcza sie nogi z gazu. Zawsze dziala.

Zadora pisze...

@Abnegat
90 średnia to teoria. Naprawdę.
W Gdańsku jeździ się dość uprzejmie, ustępuje, raczej nie zajeżdza (na tle reszty Polski). To co opisujesz to właśnie to, przepuszczać, wpuszczać, stosować zasadę zamka błyskawicznego, zjeżdzać do prawej, sygnalizować manewry w porę (na rondach też), płynnie ruszać i w tempo, dojeżdzać blisko, żeby więcej się zmieściło i więcej na światłach zjechało, nie wjeżdzać na skrzyżowanie jak nie ma szansy zjechać na zielonym itd. itp. można wymieniać.
Gdy pojechałem do Wrocławia zauważyłem, że tam nie ustępują sobie, raczej dojeżdzają żeby zablokować niż zwolnią, żebyś mógł się włączyć. Do tego stopnia, że jak z nawyku gdańskiego widząc kogoś kto chce się włączyć do ruchu, stawałem, mrugałem światłami, to goście nie ruszali! Bali się, nie wierzyli albo nawet nie widzieli bo nie spodziewali się, że ktoś ich wpuści. Taki lajf. Ciekawe co my w Gdańsku robimy źle, sam nie zauważę bo to są lokalne nawyki. Musi coś być.

Anonimowy pisze...

No to sie przyznam, że nie umiem jeżdzić i tego nie robię.
A dziadek to chyba przysnął.

Zadora pisze...

@Dotty
pewnie jesteś najbliższa prawdy.

eee-live pisze...

wiecie co jak sobie tak czytam o tych sposobach jazdy to zastanawiam się czy jednak nie przerzucić się na pociągi ;)

Anonimowy pisze...

Bardzo wygodne. No co :P

BTW mina kota w wiadomych okolicznościach przyrody powoli mi przechodzi w zwykłe "poważna jesteś jak ksiądz na procesji". A to bardzo dobry znak. :)

eee-live pisze...

Dotty to się cieszę że jest lepiej :DDDD

Anonimowy pisze...

Niedzielny kierowca ;D to już wiem jakie auto sobie kupię ;p

abnegat.ltd pisze...

Kkurcze, Tanczaca, czemu chcesz od razu kapotowac po rowach??!?

eee-live pisze...

Abnegat przezorny zawsze ubezpieczony ;))) Takie jest podejście kobiet :D

Anonimowy pisze...

Byleśmy się na tę okoliczność na czołgi nie przesiadły. :P

eee-live pisze...

A ja już o tym myślałam ;) Ale tam za mała "szybka" z przodu ;(

Anonimowy pisze...

Ale byłabys tak bezpieczna, ze nie musiałabyś za dużo widzieć. Inni musieliby się martwić.

eee-live pisze...

Dotty kiedy ja lubię widzieć co się dzieje wokół :)

Anonimowy pisze...

Eee tam. Pusciłabyś sobie film jakiś w międzyczasie. ;P

eee-live pisze...

Ale jakiś ciekawy by musiał być ;)

Anonimowy pisze...

Makijaż pełny zrobiła czy czego tam jeszcze dusza pragnie. :)

eee-live pisze...

dotty na makijaż za ciemno ale na co innego niekoniecznie ;P

eee-live pisze...

O choinka o ja za głupoty dziś piszę?! :( Jak tak dalej pójdzie to mnie Abnegat wywali na zbity pysk :(
Obiecuję poprawę.

Zadora pisze...

I w takich okolicznościach przyrody, dziewczyny zwykle wybierają malutkie auta (że to niby łatwiej manewrować) a one wg. testów zderzeniowych nie zapewniają nawt 1/3 bezpieczeństwa biernego takiego jak ma normalnej wielkości auto! Nie musi być czołg ale jak ktoś w nas wjedzie, jakiś mistrz prostej to lepiej mieć te strefy zgniotu lepsze i silnik lepiej niech wjeżdza pod podłogę niż do kabiny i niech drzwi się normalnie otworzą, bez pomocy strażaka z nożycami.

eee-live pisze...

Agregat coś w tym jest :) Pamiętam jak przesiadałam się z kaszlaczka na golfa. Jakie to duże było ;) A teraz to już prawie mąż namówił mnie na coś w kombi ;)

Anonimowy pisze...

Tylko co poniektóre kobiety tak auto "czują" jakby im się za d... kończyło (to o mnie). Lepiej nie wsiadać na cos większego niż rower. :P

Anonimowy pisze...

eee-live daj się mężowi namówić. Duży samochód jest zdecydowanie lepszy. Dodałabym jeszcze parę aspektów absolutnie praktycznych (ten naprawdę spory bagażnik). I wcale nie są mniej zwrotne. A dziura do parkowania wcale nie musi być wiele większa. Tez kiedyś nie byłam zwolenniczką dużych ale odkąd "dziedziczę" po moim mężu coraz to większe modele, to pożądliwie patrze na jego najnowszy nabytek i pytam kiedy mu się znudzi. A kiedyś byłam przeciwna takim wielkim. :)

A co do szybkości. Jedynym miejscem gdzie jeżdżę naprawdę szybko są niemieckie autostrady. Zawsze z rozczuleniem spoglądam na znak ograniczenia prędkości do 130.
Po kraju to bywa różnie raczej lubie jeździć płynnie niż szybko. Ponieważ na drogach głównych w niektórych momentach szczególnie zwiaznaych z przedłużonymi świętami narodowymi korki przekraczają granice absurdu jeżdżę "bocznymi drogami". Mój mąż ma wrażenie, ze jadąc ze mną za chwilę wjedziemy jakiemuś chłopu na podwórko i uparcie mnie pyta czy ja na pewno wiem gdzie jedziemy. Wiem. :)

kiciaf

abnegat.ltd pisze...

W annalch rodzinnych jest takie zdarzenie - jadac za kims, we mgle, nagle stanelismy. Kierowca wysiadl, podszedl do samochodu z przodu i zapytal - "Czemu Pan nie jedzie"? I usluszal w odpowiedzi: "Bo to moje podworko".

Anonimowy pisze...

:D
randi6

Anonimowy pisze...

Jeśli chodzi o korki, to w Wawie są takie, że z prawego brzegu Wisły na lewy(Bemowo) przedostałam się w czasie 2.5 godz. Oczywiście dałam plamy, bo spóźniliśmy się z synem na egzamin na prawko pół godz.
Nie ma wytłumaczenia, nie dopilnowałam. Zdał w innym terminie.
maria

Anonimowy pisze...

Kiciaf Nie jeżdżę skrótami, bo zawsze źle na tym wychodzę. Wytrzęsę się,ciągle muszę zwalniać i przyspieszać, średnia jazdy jest bardzo niska, duże za to spalanie. Wolę postać w korku i w międzyczasie choćby zetrzeć deskę rozdzielczą, czasami jak widno przeglądam faktury. Zawsze znajdę zajęcie, aby nie tracić czasu. Rachunek zysków i strat może trochę jest na minusie, ale nie umęczę siebie i samochodu.
A już zimą, to już żadne objazdy nie wchodzą w grę. Tylko prosto, śmiało i do celu. Jeśli chodzi o wielkość samochodu, to rzeczywiście duży może więcej: często jeżdżę transitem :)
maria

Anonimowy pisze...

Dotty Ćwiczenie czyni mistrza. Największym problemem kobiet nie są mniejsze zdolności, tylko brak dostępu do samochodu.
Ja posiadając kierowcę nigdy nie wepchnę się za kierownicę(nie dlatego, ze nie dałabym rady, ale dlatego iż bycie wożonym to luksus).
Nie mam kompleksów na drodze. Myślę, ze jestem lepsza od niejednego faceta. Wynika to jednak z faktu, ze jeżdżę i muszę jeździć w każdych warunkach, nie mam litości w stosunku do siebie.
Głowa do góry.
maria

Anonimowy pisze...

A-Z Staram się myśleć na drodze, że obok mnie jeżdżą same matoły, chorzy przed np zawałem, ograniczeni umysłowo( bez względu na tym czym jeżdżą). Tylko ja mogę nie dopuścić do katastrofy.Wrodzone poczucie odpowiedzialności każe mi być cierpliwą i pobłażliwą. Mam jednocześnie nadzieję, że jak mnie fantazja poniesie, to trafię na osobę podobnie myśląc(póki co się sprawdza).
A tak swoja drogą bardzo ładnie zachowujesz się na drodze. Może przyjechał byś od czasu do czasu do stolicy i nauczył hołotę jak się jeździ :D
maria

Anonimowy pisze...

Mario - ja pozostanę przy bocznych drogach. Może i szybkość nie jest zawrotna ale w moim przypadku różnice są kolosalne. Np zamiast 6 godzin w korku tylko 2 godziny opłotkami.Gdzie? Zakopianka w "szczycie" majowym . Nadto zwykle jeżdżę z psem (po to mi ten duży bagażnik) - a zwierzątko korków nie lubi. Podczas płynnej jazdy kontempluje widoki lub zwyczajnie śpi, natomiast w korku denerwuje się, że stoimy. No bo jak to, stoimy a ona nie moze wyjść na spacer?

Nie pobłądziłam nigdy. Zimą kocham boczne górskie drogi pasjami. Szczególnie te ostaniej kolejności odśnieżania. Choć przyznam, że kiedyś moją samotną, zimową , górską eskapadę w obcym kraju, mój małżonek podsumował słowami "ciebie kobieto chyba Bóg opuścił" . Ale to inna historia.
kiciaf

abnegat.ltd pisze...

Kiciaf, to Ty krajanka jestes :)
Jezdzisz przez Kasine czy przez Makow?

Zadora pisze...

Ja robię różne dziwne rzeczy za kierownicą i błędy popełniam, jak każdy kierowca. Staram się wyciągać z nich wnioski i tyle. Nikogo nie będę uczył a zwłaszcza hołoty bo takiej pewnie nie znajdę, czy to w Warszawie czy Gdańsku. Samochodami jeździłem różnymi i wiem jak zmienia się stosunek kierowców do mnie w zależności od tego czym jadę. Jak jeździłem po Polsce Mini Moriskiem, kupa ludzi dodawała gazu, żebym ich nie wyprzedzał albo po prostu mnie nie wpuszczała. A że Miniaczek miał odejście to często było słychać huk szczęki walącej w klatę!
Kiedy (bez prawka na ciężarówy) jeździłem pół roku Tirem w Szwecji (Stockholm - Linchoping), nie było problemu ze znalezieniem miejsca na drodze czy to główna czy boczna, jakoś uprzejmie było i z uśmiecham. A jak jechałem prywatnie do kolegi do Stockholmu, to już różnie. Taki lajf. Ja tam wolę zaczynać od nauki siebie samego i nie przestawać się uczyć. A że ideałem za kierownicą nie jestem to oczywiste.

eee-live pisze...

Kiciaf znając mnie to pewnie dam się namówić, chociaż na razie nie wiem po co nam duże auto :)
Mario ja za to wolę jechać jak to ja siedzę za kółkiem, bo wtedy nie mam wrażenia że zrobimy komuś z tyłka jesień średniowiecza ;)

eee-live pisze...

Agregat nikt nie jest ideałem ;) A jak ktoś myśli że jest to trochę źle myśli ;)))

Zadora pisze...

@Maria
Ale Ty masz ciekawe zajęcia za kierownicą. Dobry sposób na korki.
Ja tylko raz widziałem panią co sobie paznokcie malowała w wolno poruszającym się do przodu korku. Jak na złość nie miałem aparatu, bo było by co focić. Znacie to, rozcapierzone palce, żeby paznokcie schły. W dwuch palcach ręki flakonik, w dwuch drugiej pendzelek. Czym trzymała kierownicę trudno wyczuć i jechała tak, że strach było się bać. To był szczyt szczytów. Nie życzę nikomu.

Zadora pisze...

@eee-live
kiedy jadę jako pasażer, stale mam wrażenie, że kierowca za blisko prawej krawędzi jezdni jedzie. Taki nawyk postrzegania przestrzeni z pozycji miejsca kierowcy.
Po co Ci większe auto - dla bezpieczeństwa własnego! I to nie jest prawda, że dużo trudniej manewrować i miejsce znaleźć. Nikt nie wciska się na te 10 cm różnicy. A różnica w rozstawie osi nie jest taka duża, tylko strefy zgniotu wystają bardziej (i to akurat dobrze)

eee-live pisze...

Agregat ja tez nieraz tak mam i wtedy mąż się ze mnie śmieje jak przyklejam się do szyby albo lusterka i sprawdzam czy faktycznie tak blisko prawej jedziemy ;))) Może masz i rację że dla własnego bezpieczeństwa lepiej większe autko chociaż w naszym golfie czuję się całkiem bezpieczna :) No z wyjątkiem jak miły kierowca tira wyprzedzał na trzeciego rowerzystę i to pod górę i szedł ze mną na czołówkę :( Dobrze że miałam gdzie uciec.

Anonimowy pisze...

Abnegat ja to jeżdze różnie. Raczej przez Maków, bo od tej strony mnie bliżej.
Ale jeżdzę przez Krowiarki, Lipnicę- Korbielów (znaczy przez Słowacje to wariant bardzo poświateczny) plus każdym możliwym opłotkiem i innym rozjazdem omijającym kolejne roboty drogowe. Z tym że niestety nie są to jedyne korki które muszę ominąć. Mam jeszcze parę innych na trasie. Głównie korek w okolicach Warszawy i to parszywstwo (przepraszam roboty drogowe pomiędzy Grójcem a Białobrzegami).
A w ogóle to doszłam do wniosku, że najlepiej to mi się jeżdzi na tej trasie między 2 w nocy a 7 rano. W obie strony mknę jak na skrzydłach. Bo ja to tak kursuje wahadłowo co dwa tygodnie.
A twoja krajanka to ja jestem z wyboru, a nie z urodzenia. :)
Kiciaf

abnegat.ltd pisze...

Aaa - czyli przejezdnie jedynie :)
Osobiscie Zakopianki nie lubie, ale jak trzeba to sie jezdzi. Co robic.
Ponoc tam teraz pieknie barz i nawet pasy nowe oddali.

Agregat, boj sie Boga, bez prawa jazdy?? Przeciez jak by Cie tak capneli to w tym kraju sie idzie do pudla... Nerwy masz ze stali.

Drogie Panie, ten czolg to przesada :D Wyobrazcie sobie Marszalkowska w szczycie, z zamyslona kobite w czolgu malujaca paznokcie...

eee-live pisze...

Abnegat no przecież w czołgu nie stałabym, w korku to nie byłoby czasu na malowanie paznokci ;) A zresztą teraz mam tylko 9 więc to trochę mniej czasu zajmuje ;)))

abnegat.ltd pisze...

To juz chyba w Austri bylo- zakochany zolnierz wybral sie do swojej ukochanej czolgiem. Po autostradzie.

eee-live pisze...

Łe :( jak to już było to ja się na to nie piszę :) Myślałam że pierwsza będę :)

Anonimowy pisze...

Kiciaf, na pewno robisz najlepiej jak się da. I tego się trzymajmy.
Agregat,powiedz, co Ci przeszkadza co kto robi w swoim samochodzie, gdy jeździ bezpiecznie? Możesz jednak krzyczeć do woli, jest szansa że gdy parę osób to zrobi, to zacznę reformy. Na razie w ogóle nie widzę problemu.
Abnegat, przecież kobiety podobno nie myślą?
maria

eee-live pisze...

Maria ale pewnie są wyjątki :) Mi się nieraz zdarzy że pomyślę :D

Anonimowy pisze...

Miniaki moje ulubione. Są słodkie, fantastyczne, rozpływam się jak widzę. Przecież to BMW. Musiałeś trafić na niezłych wieśniaków, że się nie poznali.
maria

Anonimowy pisze...

eee-live Mnie ostatnio powiedział dystyngowany pan :to niech pani nie myśli".No i zamurowało mnie na amen. Pewnie lepiej być niemyślącym i bezkrytycznym.
maria

eee-live pisze...

Wiesz co bym mu odpowiedziała?
Nie zniżę się do Pana poziomu :)

Anonimowy pisze...

Jak jadę jako pasażer wchłaniam urodę otoczenia, jak jadę sama tyle spraw mnie absorbuje, nie rozglądam się na boki.
maria

Anonimowy pisze...

Eee-live ma język chyba tak cięty, że nie ryzykowałabym spotkania w realu (czy innej biedronce). :P

eee-live pisze...

Ja wolę sama prowadzić, bo wtedy nie daje o sobie znać choroba lokomocyjna :) a jak jestem pasażerem to różnie bywa :(

eee-live pisze...

Mario no nie da się ukryć, że jak ktoś nadepnie mi na odcisk to jestem po prostu wredna. Ale nie ma się co bać jak ktoś jest OK to ja też niegroźna jestem :)