poniedziałek, 20 października 2008

O nauczaniu slow dalszych kilka

Ujme to tak. Polskie dzieci przyjezdzaja do UK. WIADOMO ze z powodow jezykowych oraz roznic materialowych nie sa w stanie zdac testu kompetycyjnego. Wiec nikt od nich tego nie wymaga- odbywaja sobie rozmowe/badanie z psychologiem ktory okresla co dziecko moze a czego nie i na tej podstawie planowana jest jego dalsza edukacja.

Nie wiem czy widzicie moj punkt widzenia (wcale sie nie upieram ze jest dobry): to nie ma znaczenia dla wykonywanej w przyszlosci pracy jaka wiedze w podstawowce dziecko przyswoi do glowy. Natomiast to jak sie uczy, w jakim tempie przyswaja wiadomosci i jak potrafi je wykorzystac- swiadczy o jego przydatnosci w spoleczenstwie.

Kto jest bez winy niech rzuci kamieniem: w podstawowce i liceum uczyliscie sie geografii. Ile z tego pamietacie? Nazwy kontynentow? OK. Stolice Europy? Cool. Stolice Afryki? Tez? Kto pamieta jakiego kraju stolica jest Wagadugu zwane z angielska Ouaguadougou?? (bez googlownia prosze;).

Nasza ostateczna wiedze, potrzebna do wykonywania zawodu, zdobywamy po czesci na studiach, po czesci w trakcie przyuczania do zawodu. Nie znam ani jednego lekarza ktory by sie nadawal do leczenia ludzi po studiach. ANI JEDNEGO. Niech podniesie reke kto sie leczy u stazysty.

Wiedza dziecka w szkole podstawowej jest NIEISTOTNA. Istotne jest rozwijanie jego zdolnosci logicznego myslenia, zdolnosci poznawczych, zdolnosci tworczych. Po to musi wykazac sie niepotrzebna w pozniejszym zyciu wiedza.

Osobiscie nie potrzebuje ABSOLUTNIE do wykonywania mojej pracy informacji ktore mi wtlaczano do lba w trakcie mojej edukacji nt. zloz wegla, orbitalu 4s, wzoru kafelkowego dekstrozy czy rozmnazania sie pantofelka.

JEST TO INFORMACJA O KANT DUPY POTLUC.

Ale...

Po to wymagamy tego od dzieci zeby sprawdzic czy potrafia przyswajac informacje. Czy potrafia z nich wyciagac wnioski. Czy potrafia je wykorzystac do rozwiazania postawionych przed nimi zadan. Tak widze proces nauczania.

Dlatego nieistotne jest dla mnie czy ktos test kompetycyjny zdal czy nie- jezeli do tego testu sie nie przygotowywal. Jezeli czytal Szekspira, nie napisze nic o Panu Tadeduszu. Ze kanony? Literatura polska? POLSKA??? LITWO OJCZYZNO MOJA TY JESTES JAK ZDROWIE??? Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu- i gdzie Adas niby ta lodka brodzil, w Milanowku???

Sienkiewicz? Przeciez w swietle dzisiejszych kanonow to ultrarasista. Dzielacy swiat na cacy warcholow polskich i be ruch narodowowyzwolenczy Kozakow... (jezeli chcecie mnie powiesic za Sienkiewicza to wytlumaczcie mi Bohuna odjezdzajacego w zachodzace slonce...)

Podsumowujac: polska szkola skresla dzieci - ktore byly w stanie nauczyc sie obcego jezyka i przetrwac w krancowo trudnym srodowisku - wylacznie z powodu roznic programowych.

Dla mnie to jest bez sensu.

20 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Masz absolutną rację Abnegat. Tylko, że u nas nikt nie stawia na rozwój zdolności dzieciaka (umiejetność poszukiwania źródeł wiedzy, przyswajania jej, analizy i syntezy informacji, umiejętności rozwiązywania problemów i wyciągania wniosków, wyobrażni przestrzennej itp.). Po nauczniu podstawowych umiejętności czytania, pisania i liczenia często stawia się wyłącznie na "wiedzę" (suche fakty) często nie wymagając nawet zrozumienia problemu.
Jeżeli jednak chodzi o język (zrozumienie, ortografia, gramatyka, sposób budowania wypowiedzi) to poziom klasy drugiej skrajnie rózni się od klasy 6tej. Przeskoczyć się tego nie da można, ale można skorygować (z tym, ze to prawie jak nauka języka obcego). Dziecko mojej kuzynki z Holandii musiało po wyjeździe tam przez rok nadrabiać zaległości językowe, bo bez tego nie da sie uczyć.
Rozumiem twój punkt widzenia i pewne oburzenie. Nie bronię polskiego systemu uczenia, bo od dawna wiadomo, że nie spełnia swoich funkcji (np. absolwenci uczelni nie nadający się do pracy w wyuczonym zawodzie). Ale z koniem kopać sie nie warto.

dotty

Zadora pisze...

Bez sensu prawda! Zakuwanie to potęga a inteligencja w każdej ze swoich odsłon, gówno nasz system obchodzi. Jak jesteś mądrym dzieciakiem i z tej mądrości umiesz korzystać, jesteś beee!. Równaj...w dół kolego bo odstajesz od reszty!

eee-live pisze...

Abnegat masz rację to jest bez sensu ale niestety takie są w Polsce przepisy :( Wcale ich nie popieram :) A tak szczerze mówiąc wiadomości z podstawówki, czy nawet ze szkoły średniej na nic mi się nie przydają w pracy jaką wykonuję. Tam mnie nie uczyli jakie tworzywo ma jaki skurcz, czy na jakiej temperaturze obrabiać :) tego nauczyłam się jak poszłam do pracy. Faktem jest to, że dzięki twemu że kończę administrację mam dodatek stanowiskowy i oprócz normalnych zajęć zajmuje się papierami w filii :) ale tą wiedzę zdobyłam wiele później:) niż w podstawówce :)

Anonimowy pisze...

Trudno cokolwiek powiedzieć. Generalnie organ używany staje się coraz sprawniejszy. Pytałeś chyba o dawna stolicę Państwa Środka. To daleko od nas. A co powiesz, gdy dla Hiszpanów Polacy i Rumuni to jeden naród? Może to wszystko jedno, ja wolę jednak, że obywatele mojego kraju nie robią takich błędów. Nasz system nie jest doskonały, ale średnio wiedza pewnie jest wyższa niż w niejednym innym. Można zastanawiać się co jest lepsze dla dziecka czy iść ze swoim rocznikiem i siedzieć na lekcjach jak na tureckim kazaniu( z małymi szansami na zaliczenie egzaminu), czy też iść zgodnie z poziomem swojej wiedzy i gdy nadrobią zaległości przeskoczyć jedną klasę. Ja dla swoich dzieci wybrałabym opcję drugą.
maria

Anonimowy pisze...

Pewnie, że płakać się chce rodzicom, gdy obserwują swoje tak umęczone latorośle. Wiedza, którą posiadły na pewno nie przepadnie( będą błyszczeć na nauce języka), nie można sprawiać aby pogubiły się, straciły wiarę w swoje możliwości, bo nie dają rady ze zwykłymi przedmiotami w szkole i wydają się głupsze od największych głąbów w klasie.
Jeśli chodzi zaś o GB, to mają wielką imigrację, gdyby nie dostosowali się to nie byłoby tam pracowników do najcięższych robót. To, że u nich tak jest nie znaczy, że lepiej być nie może.
maria

abnegat.ltd pisze...

Popatrzcie na to tak: jezeli nie zaczales edukacji w Polsce- nie mozesz jej kontynuowac. Jezeli przerwalas- przepadlo.

Ciekawe ze w innych krajach sie da- i nic/nikt na tym nie cierpi.

Podkresle moj punkt widzenia: szkola ma rozwijac pewne zdolnosci a nie wbijac w leb daty i wzory.

Czyli: gdzie i na jakim materiale sie rozwijamy, nie ma znaczenia. Wazne jest jaka jednostke wyprodukowalismy na koniec procesu.

Odnosnie naszego lepszego wyksztalcenia: 95% Polakow nie rozumie w calosci tekstu z gazet codziennych. Uczymy sie Bog wie czego - w efekcie jestesmy wszechstronnymi dyletantami. Nie znamy Geografii (myli sie nam Arktyka z Antarktyda), Historii (kilka dat), Polskiego (kilka cytatow, niektore niepoprawnie zapamietane; jezeli chodzi o gramatyke- spojrzcie na wszelkiego rodzaju fora internetowe :), Matematyki (kto potrafi obliczyc przebieg funkcji, ha?) Chemii, Biologii, Fizyki i tak dalej i tak dalej...

Mysmy sie nie uczyli zeby to wszystko wiedziec. To bylo cwiczenie umyslu. To dzieki nauce w szkle podstawowej i sredniej mamy zdolnosc rozwiazywania problemow zawodowych - zgodnie z nasza zawodowa wiedza i zawodowym doswiadczeniem.

Te same zdolnosci nabedziemy nawet jezeli bedziemy sie uczyc w Burkina Faso (a kiedys Gorna Wolta, stolica jest to nieszczesne Wagadugu - tyle mi sie zapamietalo z geografii Afryki...)w miejscowym narzeczu.

Gdyby lekarzowi byla potrzebna wiedza z podstawowki to szkolenie zaczalby w wieku 7 lat od fizjologii i histologii...

Anonimowy pisze...

Ja wiem o co ci chodzi i popieram.
Ale do kontynuowania nauki potrzebne są "narzędzia" i język polski (w Polsce) własnie nim jest.

Zadora pisze...

Zgadzam się z Twoim tokiem rozumowania Abnegat. Szkoła to ćwiczenia z myślenia. Trening, kształtowanie postaw życiowych, rozwijanie talentów, wzmacnianie możliwości. A nie sformalizowany proces oceny ludzi po to, żeby ich wpisywać w tabelki. Jetem inżynierem. Badanie przebiegu zmienności funkcji miałem kiedyś w małym palcu (i to na etapie liceum). Gówno z tego teraz pamiętam. Na moje drodze zawodowej to była informacja nieprzydatna i jako taka z mózgu w procesie samooczyszczynia została usunięta. Ale badanie przebiegu zmienności funkcji (nie tylko to) nauczyło mnie metodycznego i analitycznego podejścia do zadań. Nie tylko w dziedzinach ścisłych. W sensie mądrości życiowej przede wszystkim. I to ugruntowane i rozwinięte służy mi na codzień i to bardzo.

Anonimowy pisze...

Pewnie do tego, gdyby cię przyciśnięto do muru A-Z, to sam byś tą funkcję wyprowadził, . Czyż nie?
Z teorią generalnie się zgadzam, rzeczywistość jest jaka jest. We wczorajszej The Times Polsce, w dodatku dla mężczyzn :) był artykuł o nauczycielu fizyki, wychowawcy wielu olimpijczyków z fizyki. Facet z rewelacyjnym podejściem do młodzieży. Szkoda, że nie można takich klonować.
Abnegat w Polsce wszystko można, ale nie z pozycji mnie się należy. Takiej postawy lekarze też nie znoszą.
Poza tym z im większą ilością wiedzy masz do czynienia, tym szersze horyzonty, tym wyraźniej możesz obserwować różne zjawiska i je objaśniać sobie i innym. Zawsze jest lepiej wiedzieć więcej niż mniej, nawet gdyby to miało być na siłę wtłoczone do pustej głowy.
maria

Anonimowy pisze...

No widzisz znowu mnie czegoś nauczyłeś(Wagadugu), nam bez skrupułów wtłaczasz wiedzę, a młodzieży Ci żal. A nich się uczą, zakuwają, nie zaszkodzi im to. Zapalenia opon mózgowych od nadmiaru wiedzy nie dostaną( czyżbym się znowu myliła?).Przecież tylko rosną, bawią się i uczą.
maria

abnegat.ltd pisze...

:)
Mi mlodziezy nie zal- banda leni i nieukow :)

Podkreslam jedynie ze jezeli ktos sie uczyl za granica to znaczy ze sie rozwijal. Czego polskie testy nie wylapia (to te 4/40 pkt. podane wczoraj przez Konfliktowa). Ale to nie jest tak ze 4/40 oznacza ze dziecko nie rozwinelo sie prawidlowo tylko ze testy byly przygotowane do sprawdzenia dzieci ktore uczyly sie inaczej.

OK?

Testy w szkole maja sprawdzic jak dziecko przyswaja wiedze i jak ja potrafi wykorzystac. POLSKIE testy nie moga odpowiedziec na to pytanie w stosunku do dzieci ksztalconych poza Polska. Dlatego uwazam ze sprawdzanie wiedzy dzieci powracajacych z zagranicy nie ma ZADNEGO sensu.

Juz podaje przyklad: moje starsze uczy sie teraz na fizyce o subatomowej strukturze swiata tego. Kwarki, leptony - gdzie elektron a gdzie mion. I po co komu taon (a to jest naprawde dobre pytanie). Ale nie uczy sie - dajmy na to - fizyki cieczy. Wraca do Polski, chce kontynuowac nauke w liceum. Robia mu test- wychodzi ze debil. Bo byly tam jedynie pytania dt. przeplywu turbuletnego, efektu zol-zel i innych ciekawych zjawisk o ktorych nie mial pojecia. Czy to go okresla w jakikolwiek sposob? NIE. Czy polski uczen z doskonalym zrozumieniem fizyki cieczy sprawdzony na testach dt. teori kwantowej wyjdzie na geniusza czy debila?

Jezeli do dalszej nauki bedzie potrzebowal fizyki cieczy to bedzie musial to nadrobic. Jezeli nie- to nie ma znaczenia czy to bedzie umial czy nie.

Wiedze wtlaczac. Wtlaczanie sprawdzac i kontrolowac. Sprawdzac zdolnosci kojarzenia, WYKORZYSTANIA wiedzy. Ale nie sprawdzajmy wiedzy jako takiej bo to sensu zadnego w naszym swiecie nie ma...

Jezyk polski narzedziem nauki jest.
Tego sie nie przeskoczy i nie zastapi. Dlatego podaba mi sie tutejszy system ktory wspomaga uczniow majacych problem z j.angielskim.

Jak to powiedziala jedna nauczycielka w Wa-wie nt. polskich dziwczynek repatriowanych z Gruzji, z mierna znajmoscia j.polskiego: niech sie debile gadac po ludzku naucza.

Tak na marginesie: czy ktos wie gdzie mozna kupic taki fajny, gruby, masywny, skorzany pejcz?

Anonimowy pisze...

Pewnie w sex shopach :))
a co będziesz z nim robił? :)))
maria

abnegat.ltd pisze...

Wyslal bym rodzicom tych dziwczynek z Gruzji. Jako argument w dyskusji z nauczycielka x[] (to sa zacisniete oczy i wyszczerzone zeby- wszystko w mily gescie pojednania z natura)

Anonimowy pisze...

Tak sobie myślę, ze najlepiej jest rzeczywiście skończyć szkołę w jednym państwie i ewentualnie zaczynać naukę w innej w Polsce. Jak na razie nikt nie podważa ważności świadectw ze szkół w innych krajach.
No nie wiem jak to jest ze studiami ( z płatnymi pewnie lepiej), ale na pewno da się wszystko zrobić. Na pewno jednak trzeba rozpocząć starania przynajmniej rok wcześniej( to uwaga na wypadek gdybyś chciał swoje sławy i chwały edukować w Polsce, a mam nadzieję że tak będzie). Ja jestem obrzydliwą romantyczką i bez Polski świat dla mnie może nie istnieć.Nawet jak jest biednie i dziwnie.
maria

Anonimowy pisze...

Pewnie furorę zrobisz wśród swoich pacjentów jak cię przy lukają przy zakupie tego pejcza:)
maria

abnegat.ltd pisze...

Ha. Tu sie zarty koncza. Namawiam ich (a szczegolnie starszego) do podjecia studiow w UK. Bedzie dwujezyczny, swiat stoi otworem. Bedzie chcial wrocic - wroci. Zostac- zostanie. Mysmy takiego startu nie mieli :D (gadam zupelnie jak moi ancestorzy :DDD)

Internet, tanie loty, EU- naprawde zyjemy w wielkiej wiosce. Pamietam czasy gdy rozmowe do USA trzeba bylo zamawiac na poczcie z TYGODNIOWYM wyprzedzeniem i kosztowala majatek. A teraz? Wszystkie polaczenia w Europie, do USA, Australii i N.Zeland (tego ostatniego pewien nie jestem...) mam za darmo w abonamencie za 24 funty. Swiat sie zmienia w zastraszajacym tempie ;)

Mysle ze najwazniejszym jest miec zawod ktory umozliwi Ci poruszanie sie po tej zglobalizowanje wsi :)

Zadora pisze...

I korzenie! Wiedzieć kim się jest, z czego się wyrosło!

abnegat.ltd pisze...

Masz racje - to moze byc trudne.

Rozmawialem jakis czas temu z ludzmi ktorzy wyjechali z Polski w wieku dzieciecym, zyli we Francji, UK, na Polnocy, w Emiratach- ot, gdzie starych rzucil los tam i znalazly sie dzieci.

Powiedzieli cos, co mi dalo do myslenia: "Bo wiesz, my tak naprawde jestesmy znikad".

Brak korzeni.

Anonimowy pisze...

Wszystko prawda z tą edukacją.
Umiejętności są najważniejsze.
W dydaktyce języka obcego na pprzykład stale trąbi się, że komunikacja jest najważniejsza, gramatyka nie jest celem.
A potem są testy konkursowe, sprawdziany dyrektorskie z "czystą" gramatyką, z najprzeróżniejszymi haczykami. Uczniowie wypadną słabo i słyszysz, że jesteś nieskuteczny.

konfliktowa

A ten z tej Ameryki, to nie miał za oceanem żadnych problemów.
Z niczego.
A nasz informatyk to na przykład twierdził, że dzieciak umie jedynie komputer włączyć...

abnegat.ltd pisze...

No, nie bede bronil piersia wlasna tutejszego systemu - wyjdzie w praniu :D czy zda egzamin czy nie. Mozliwe ze ten uczen faktycznie byl na poziomie 4/40 - tylko ze on lapiac sie na 10 dolny percentyl rozwoju nie powinien umiec mowic... Mysle ze to jednak roznice programowe a nie rozwoj ogolny tak go polozyly. Zobaczysz za 20 lat. Jezeli wejdziesz do szpitala i w przystojnym mlodym doktorze mowiacym z hamerykanckim akcentem rozpoznasz swojego 4/40 to znaczy ze mam racje - albo ze nalezy udac zdrowa i dac dyla :DDD