czwartek, 30 października 2008

Mlynek

Juz wczoraj, sprawdzajac liste zabiegow na dzisiaj, poczulem zadyszke. Osiem zabiegow. I chirurg sobie rozplanowal to do pierwszej... Niby drobiazgi- ale do cholery nawet TIVA propofol/remi to nie czary. No nic.

Zeby bylo smieszniej, chirurg przylazl na dziewiata. Ot, pol godziny w plecy na dzien dobry. Karuzela ruszyla. Sprawdzic papiery - zebrac wywiad - "zakluc" pacjenta (czyli wbic kaniule w zyle - nikt nikogo nie zakluwa na smierc...) - klus do anestezjologicznego - zapuscic pacjenta (czyli pozbawic go przytomnosci uzywajac do tego trucizn o odwracalnym dzialaniu) - sala operacyjna - podlaczyc - ustawic - sprawdzic - zabezpieczyc - zabieg - pobudka - usunac rurki - tlen - transport - recovery i apiat' od nowa... i tak osiem razy... I jak myslalem ze juz - to z popoludniowej listy wyskoczyly trzy dalsze znieczulenia jak jakis diabelek z pudelka.

Zaczalem o 9 a skonczylem o 16.00. No, sam chcialem jezdzic na wyscigowym koniu zamiast na nhs-chabecie to narzekac nie ma co. Ale nogi mi z d. wystaja na 2 cale.

Z rzeczy smiesznych- jedna pania odhamowalo dzisiaj po mleku od wscieklej krowy tak znakomicie ze sie mi oswiadczyla. Chwala Panu zem zabezpieczon. Druga tak daleko nie poszla ale luknela mi gleboko w oczy i rzekla zem jest fakin handsom. Mowili rano w radio ze cisnienie leci, ale zeby az tak? Krygowac sie nie bede, wole jak mowia ze piekny jestem nieslychanie niz ze brzydal ze mnie i paskuda - ale na litosc, bez przesady mi tu. Musze dolozyc cos do indukcji co bedzie blokowac nadmiernie rozgadane przedstwicielki plci pieknej bo jeszcze do scen gorszacych dojdzie.
Na szczescie zaden chlop mi sie dzisiaj nie oswiadczal. Dobre i to.

Normalnie zamiast intubowac pacjenta uzywam LMA I-gel. Mozna sobie to ogladnac tutaj . Plus nieslychany jest taki ze nie musze zwiotczac pacjenta. Minusem jest cena- ale to akurat nie moje zmartwienie. Poniewaz dzisiaj ostatnie zabiegi to usuwanie zebow, musialem wrazic cos innego. Do rwania 4x8 albo calosciowego czyszczenia szrotu zwykle intubuje- mietka rurka przez nos i dentologista hapi jest po calosci. Ale jak ma jeden prochniak do wyrwania, to wkladam LMA ktory daje mozliwosc wlozenia jeszcze narzedzi do dzioba. Mam teraz takie cos - rurka jest mieciutka i mozna ja przekladac z prawa na lewo nie bojac sie ze maska szczelnosc straci.

Najciekawsze ze mi dzisiaj dzim wypada - probuje sie doprowadzic do uzywalnosci jakiej i z Ptysiaczkiem katujemy sie trzy razy w tygodniu - i juz sie zastanawiam jak sie z tego wylgac... A jutro szans bladych nie mam- szalony Lorenz ma na liscie 8 zabiegow z czego jeden na brzuchu.

Czasem mnie chec bierze zeby z rana dostac sraczki.

środa, 29 października 2008

Pryncypia reanimacji

Gnamy przez polska wies.

Nie ma zartow- jedziemy na pomoc do reanimacji. Tu nie ma to czy tamto- wiadomo, w boj idziemy. Dziarski Pan Doktor o zycie pacjenta walczy wiec gaz do dechy, bolusy na niebiesko blyskaja siejac groze i przerazenie, bloto spod kol bryzga na niewinnych przechodniow a my szybciej, szybciej!

Sprzet sprawdzony, algorytmy w glowie ustawione, ampulki policzone.

Dojezdzamy. Pisk gum, strzal otwieranych drzwi- SWAT przy nas to niedolezne dziadki. Ja mam torbe i defibrylator, pielegniarka ambu i mala butle z tlenem, ratownik wielka waliche z biochemia - HUT! HUT! HUT! HUT! - po schodach na gore gdzie kieruje nas spanikowana rejestratorka - wpadamy do srodka iiii....

Pacjent siedzi na krzesle. Koszula wisi na nim w strzepach. Pomiedzy jego nogami kleczy pan doktor i oburacz wali go piesciami w klate. Stojaca obok pielegniarka mechanicznym ruchem nalewa lodowatej wody do miski z kranu, obraca sie i wylewa ja facetowi na glowe - nalewa - obrot- -wylewa - nalewa - obrot - wylewa - a w miedzy czasie Pan Doktor LUP go piesciami w klate - LUP go piesciami w klate...

"Dziekujemy, przejmujemy pacjenta!" zakrzyknalem dziarsko, po czym rzucilem wszystko na glebe, zlapalem chlopa za ramie i dalem noge do R-ki. Zastosowalem podstawowe leczenie - recznik do wytarcia i kocyk do ogrzania. Kiedy wyraz panicznego leku znikl mu z twarzy, zapytalem "Panie, k. co tu sie stalo?".

Odsapnal i rzekl: "Tak sie dziwnie poczulem na ulicy, patrze, Osrodek Zdrowia, to wejde zeby sobie cisnienie sprawdzic".

Jedno jest pewne. W tym dniu sluzba zdrowia uratowala zycie ludzkie.

wtorek, 28 października 2008

Ten drugi

Pacjent zadzwonil po pomoc sam. Dyspozytor, przekazujac mi wyjazd, podrapal sie w glowe i rzekl ze nawet jak na psychicznego to ten gosc jest dziwny.

Podjezdzamy pod dom- wielka rezydencja, czysciutko, posprzatane. Cisza i spokoj.

Cos tu cicho. Za cicho. Nie lubie jak jest za cicho.

Czujac wsparcie zalogi za plecami, pukam do drzwi. Otwiera mily starszy pan, prosi do srodka. Siadamy w kuchni, pytam co sie dzieje.

"Nic takiego panie doktorze tylko jakis taki nieswoj jestem co sie k. ch. gapisz, czlowieka nie widziales, jebnac ci moze to pogoda tak na mnie dziala no k. jebnac ci ch. zlamany? a sasiedzi tak dziwnie na mnie patrza beda sie gapic i czlowieka wk.wiac Widzi pan, ja tu sam siedze, rodzina za granica wydziedzicze sk.synow za chlebem wyjechali a wpierdalaja suchary ha ha ha nikomu teraz lekko nie jest a a pies ich jebal "(...)

To tylko probka. Calosc zajela jakies 30-40 minut. W domu porzadek. Leki rowniutko w szafce poukladane. Sprawdzilismy pudelka- ani jednej tabletki nie brakowalo. Pod stolem odkrylismy mala baterie flaszek, ostatnia jeszcze w polowie pelna. Do tego tylko ten drugi byl agresywny- i nawet jak cos do rak wzial zeby przyp.olic to spokojny natychmiast odkladal to z powrotem. Spokojny wychodzil leki pokazac, nerwowy wpol drogi zawracal z piesciami.

Na koniec poprosil, zebysmy podjechali do jego sasiadki zeby klucze od domu zostawic. Na wszelki wypadek sam te klucze zanioslem ale i tak zdazyl jej przez okno podziekowac. I ten spokojny i ten wnerwiony. Bylo to cos w stylu: "Kurwa mac pani Aniu, do szpitala jade ale tu k. wroce, zebys se nie myslala ze dwa tygodnie mnie nie bedzie, jak by pani mogla kwiatki podlac a sprobuj co zap.dolic to rece odrabie No to z Bogiem pani Aniu a ch. z toba".

Niesamowicie spokojny czlowiek. Tylko czasem budzil sie w nim ten drugi.

poniedziałek, 27 października 2008

Exitus

Dzisiaj bedzie ponuro.

Exitus czyli o zgonie bedzie.

Piata rano. Jesien listopadowa, zimno, mokro, wrednie i ogolnie fuj.

Wezwanie do wyjazdu. Znaleziony w parku. Nie rusza sie. Po odspiewaniu psalmow przypisanych do stwierdzania zgonu o piatej rano wsiadlem do karetki. Najszybszy Kierowca Karetkowy odpalil maszyne. Pasow nikt nie zapial- nie ma sensu robic w zyciu kompletnie bezuzytecznych gestow (jechaliscie kiedys po torowisku na rondzie pod prad? 140 na godzine? Ciekawe czemu tramwajarz mial takie wielkie oczy...).

Dojazdu bylo jakies 20 minut- poniewaz juz wiecie z postow Tanczacej W Deszczu ze od zatrzymania krazenia do smierci mozgu mamy trzy minuty, a znalazcami byli policjanci ktorzy maja jakas wewnetrzna awersje do czynnosci ratowniczych- przygotowalem bloczek stwierdzajacy zgon.

Przyjezdzamy na miejsce. Denat lezy sobie spokojnie w trawie, rosa i mgla okryty. Rzecz jasna nikt przy nim nic nie robi. Podszedlem, sprawdzilem puls- nic. Oddycha? Nie. Wzialem za reke- kawalek drewna. Odwrocilem sie do policjantow i z niejakim wyrzutem zapytalem: "To do trupa wzywacie R na sygnale??!?"

Nic nie odrzekli bo ubiegl ich denat: "Jja ci kkk.wa dam trrrupppa"

Byla to odmiana zula zwanego Zulem Krolewskim. Niezatapialny. Przespal sie po dyktozolu przy 3 stopniach w nocy i troszke zesztywnial.

Nie ma juz takich twardzieli.

niedziela, 26 października 2008

Robin Hood's Bay






Jezeli nie skusza was atrakcje Whitby, pojedzcie troche dalej na poludnie. Najstarsi gorale nie wiedza dlaczego nazwa zatoki jest zwiazana z jednosobowa manifestacja Urzedu Skarbowego skrzyzowana z Kuchnia Sw. Alberta.
Historia Robin Hood's Bay ciagnie sie od czasow antycznych. Na mapach mozna ja znalezc w XVI w. Wtedy tez przeszla w rece swieckie za sprawa Henryka VIII.
W XVIII i XIX wieku byla najbardziej preznym osrodkiem przemytniczym na wschodnim wybrzezu.
Dzisiaj jest to sliczne, malutkie miasteczko gdzie mozna wpasc na niesmiertelne fish-and-chips i piwo; pite podczas ogladania Morza Polnocnego ma bardzo mily choc nieco specyficzny smak.

PS. Spotkalem Igora. Plamke mial, zostac nie chcial, twierdzil ze w Gdansku na niego jakies zaprzyjaznione chlopaki czekaja :)

sobota, 25 października 2008

Odwrocic czas

Przeczytalem ostatni post Agregata ktory sprowokowal ten opis.

W gorach, w nocy w trakcie dlugiej jazdy starszy pan wylecial z drogi. Samochod dachowal, jedno z dzieci na tylnym siedzeniu wypadlo przez okno i zostalo przygniecione. Kiedy przyjechalismy na miejsce zajelismy sie reanimacja dziecka- pozostali byli w na tyle dobrym stanie ze mogli poczekac na kolejne karetki. Pracowalismy dlugo mimo ze doswiadczenie mowilo ze nic tu po nas.

Pan starszy biegal w kolko i szukal swojego psa. Nie interesowal sie wnukami, zona - jedyna bezpieczna przystania byl jego pies. Dekompensacja pourazowa. Psychiatrzy mogli by wiecej na ten temat powiedziec.

Nie chce was epatowac opisami, nie o to tu chodzi. Pamietam taki bezwlad po akcji, gdy siedzialem w karetce z martwym dzieckim na noszach. I uczucie ze w ogole nic nie czuje. Nie chce mi sie mowic, ruszac. I tylko krew pukajaca w opuszkach palcow.

I chcesz miec wtedy moc by odwrocic czas.

piątek, 24 października 2008

Bialy wielblad

"Przyjezdzajecie szybko! Dostal bialej goraczki!"

Dyspozytor po zebraniu wywiadu doszedl do wniosku ze wsparcie niebieskich jest konieczne. Zaprzyjazniona ekipa w nysce zwanej pieszczotliwie suka pognala za nami na bolusach.

Na poboczu drogi czekal podekscytowany wspoldomownik. "Panie k., zap.ala k. dokola chalupy k. z siekiera i rabie k. co popadnie!" wykrzyknal uradowany. Podrapalem sie po potylicy. Jutro grilek zaplanowany, a ja sobote spedze na neurotraumatologii czekajac az mi siekiere z mozgu wydlubia. Hm... "Prowadz Pan". W razie czego ja mu pomoge, a on mi raczej nie.

Zachodzimy zygzakiem pod chalupe, uwazajc zeby za plecami nie zostawic zaczajonego siekiernika. Cisza. Drzwi do domu otwarte. Stanelismy - i jakos tak wszyscy galki na mnie. Ze co, ze ja niby pierwszy? Niedoczekanie... "No, prowadz Pan".

Wchodzimy do srodka. Siekiernik grzecznie przy stole siedzi i prytozolem mozg chlodzi. "Darz Bog" zakrzyknalem radosnie, rece w pokojowym gescie rozkladajac. "Jak sie mamy z rana?". "A ty k. kto?" lypnal siekiernik. Ups, trza wyciagnac argumenta. "Ja czlowiek dobry, dochtor z pogotowia - bo tu sie na was skarza zescie chalupe chcieli na opal przerobic. Prawda to?". "A gdzie tam, Panie doktorze" zlagodnial siekiernik. "Banieczke?" zapytal wyciagajac reke z butelka. "Nie moge, sluzba" zelgalem, czujac zapach wielokrotnie destylowanego chalupnicza metoda wywaru z ziemniakow. Zasiadlem przy stole na przeciwko, sygnaly dyskretne dajc wsparciu zeby sie stlenili na chwile, bo mi trza doktorskie powinnosci pelnic.

Po wstepnym zagajeniu i rozpoznaniu terenu, przystapilem do rzeczy. Badanie psychiatryczne- czyli zaczynamy od pytan podstawowych. Imie i nazwisko- OK. Gdzie jestesmy? Popatrzyl sie wzrokiem teskniacym za siekiera, ale dzielnie rzekl "Noz k. w chalupie, nie?". Date pomylil o jakies dwa i pol miesiaca- uznalem ze egzamin wstepny zdal. Ostatecznie jak sie na zegarek nie popatrze to za cholere daty nie podam. Przystapilem do czesci glownej. "Glosy slyszycie jakie?" "E, niee..." " Z szafy do was nic nie gada? W radio nie obgaduja?" "Jo tam radia nie slucham, a w szafie spokoj". "Zwierzeta jakie widzicie? Myszy, pajaki, weze?" zapytalem, pomny historii straszliwych innych deliriantow. "A takie to nie, panie doktorze, tylko wielblad".
...???
"No tak - przychodzi taki caly bialy i na mnie te rozowe galy wytrzeszcza!!"

Zagryzlem wargi. "A lubicie go?" " Nie znosze sk.syna!!!" "To ja was moge zawiezc w takie miejsce gdzie go na zawsze przegonia." "Do psychiatryka?" "Do psychiatryka" "To jo ino szlugi wezme".

Najwazniejsze to miec odpowiednia perspektywe. Jezeli zobaczycie kiedys biale myszki, pomyslcie sobie ze to naprawde nic w porownaniu ze stadem bialych dromaderow.

czwartek, 23 października 2008

Talerz na glowie

Jakis czas temu transportowany do innego szpitala pacjent byl w na tyle powaznym stanie ze wymagal nadzoru anestezjologa. Transport odbyl sie bez zadnych problemow, jednak uderzyla mnie jedna rzecz. Mianowicie kiedy ruszylismy z kopyta na sygnale, poczulem sie szczesliwy. Dotarlo do mnie ze brakuje mi pobudek, wyjazdow w srodku nocy, reanimacji w lesie, peknietych prezerwatyw, pijakow, wypadkow, porodow, szalencow i calej reszty dziwnych zdarzen ktore czekaja na karetkowego doktora.

Niniejszym inicjuje kronike dziwnych zdarzen.
Dzisiaj - pacjent z talerzem na glowie.

Wezwanie bylo dziwne- awantura w domu. Moja sugestia, ze moze jednak Policja bardziej sie nadaje w przypadku rozwiazan silowych, pozostala bez echa. Na podworku balagan budowlany, dom zamieszkaly, stan tak zwany polsurowy. Na schodach czeka maz ktory zaczyna cos splatac ze zona szalu dostala, ze nienormalna, ze glupoty wygaduje, ze chciala dom wysadzic. Pomyslalem sobie ze damskiego boksera sam zaraz obije i poszedlem niewiasty szukac. W domu- perzyna. Rozbite szklo, porozrzucane rzeczy. W glownym pomieszczeniu siedzi sobie - kurczaczek. Niewiasta gora 40 kilogramowa, drobna, usmiech na twarzy.

Przedstawiam sie i pytam co sie stalo. A, maz sie wsciekl, mysli ze go zdradzam, awantura, wrzaski, Panie doktorze, ja juz nie mam sily. Spokojna, logiczna, zorientowana. Oz w morde, mysle sobie. Zaraz wezwe Policje i sie gadowi zalozy fioletowa teczke. No, ale. Poniewaz sedzia musi bezstronny byc ide do kuchni, a tam chlop mi pokazuje porozwalane sprzety, kupka cukru na palniku (?) co nia ta zona chciala niby chalupe podpalic, demolka lokalu ogolna. Opowiada jak to szalu dostala, ze psychiczna. Dzieci z wyrazem oczu zastraszonych krolikow kiwaja zgodnie glowami.

Long story short: po godzinie nie mialem bladego pojecia o co tu w tym wszystkim biega. Poinformowalem obojga zainteresowanych ze nic tu dla mnie i ze zawiadamiam Policje jako organ nieco bardziej wlasciwy do przyjmowania zgloszen o pobicie. W tym momencie kobieta mowi: "A o Marzenke prosze sie nie martwic". Taaaaaakk???? "Bedzie zdrowa, panie doktorze. Bo ja mam talerz od Boga na glowie i nim lecze ludzi"...

Potem byly bojowe okrzyki w karetce "Panie kierowco, na Tempelhoff", "Uprowadzenie Agaty" i piosenki z Powstania Warszawskiego.

Spotkalismy sie pozniej jeszcze kilkakrotnie w trakcie zaostrzen. Za kazdym razem byly problemy zeby ja do karetki zapakowac- nigdy nie chciala jechac na wycieczke. I zawsze wygladala na najnormalniejsza osobe na swiecie.

środa, 22 października 2008

Whitby






Whitby.

Miasteczko slynne z kilku powodow.

Na wzgorzu znajduje sie stare opactwo. A w zasadzie jego ruiny. Proces zniszczenia zapoczatkowany zostal przez Henryka VIII ktory ratujac skarbiec korony opodatkowal klasztory, opactwa i inne przybytki. Kaplani do kupy z mnichami zbuntowali sie ze placic nie beda. Na co Henryk VIII wywalil wszystkich na zbity pysk, a wlosci przejal i sprzedal. Troche to podobne do historii Templariuszy we Francji. Dziela zniszczenia dopelnil niemiecki pilot w trakcie II wojny zrzucajac bomby na zachodnie skrzydlo, obracajac go w perzyne.

Drugim powodem jest Drakula. Tak, tak - to wlasnie tutaj Hrabia zostal przywieziony z ponurego zamczyska Transylwanii. Dla ciekawych wystawa do ktorej zaprasza mowiaca glowa trzymana przez bezglowy korpus. W srodku jeki i wrzaski.

Trzeci powod to jet. Czarny kamien, wydobywany z morza- a w zasadzie drzewo ktore przelezalo w wodzie 180 milionow lat. Jest twarde jak kamien, wyglada jak onyks i przynosi szczescie.

Powod czwarty- samo miasteczko, ktore swoja struktura przypomina Krupowki. Stragany, sklepiki, fish-and-chips (kto tego nie jadl, nic nie wie o Krolestwie :D), muzea i stateczki na ktorych mozna wysluchac historii o kapitanie Cook'u w trakcie krotkiego rejsu po morzu (a ktory to kapitan jest kolejna miejscowa atrakcja).

Miasteczko jest na 2 pozycji jezeli chodzi o index odwiedzin w UK- przegrywa jedynie z Stonehenge.

Gdybyscie byli w okolicy- polecam :)

Ptaszki




Po dlugich meczarniach udalo mi sie w koncu wkleic ptaszki.

Musze teraz przegladnac archiwum czy jest jeszcze cos co sie choc z daleka nadaje do publikacji.

PS. To nie jest Igor tylko Aigor (chociaz pisze sie tak samo...)

Egzekutywa

Clinical Effectiveness Committee Meeting

W dawnych czasach naszych dziadkow istniala instytucja zebran.
Partyjnych.
Z opowiesci, od ktorych wialo nieodmiennie groza, mozna bylo dowiedziec sie o zdretwialych nogach, opadajacych powiekach i bolacych wiadomo co.

Szczesliwie nadszedl czas zmian. Steropian zmiotl beton, nastala wolnosc, rownosc i podatki osobiste. O zebraniach POP zapomnieli wszyscy, a egzekutywa odeszla w mroki dziejow razem ze smokami, strzygami i Baba Jaga.

Nie wszedzie jednak swiatle idee wyparly ciemnogrod.

Na dzisiejszej liscie bylo jedynie kilka skopii co dawalo szanse na szybkie wyjscie na swieze powietrze. A moze nawet jakis krotki wypad nad morze?

Niestety.

Sprawdzilem emila. Okazalo sie ze po poludniu mamy CECM...

Znikniecie tych parowek wywolalo niemaly zamet- to fakt.
Byl to jednak zamet grubymi nicmi szyty i dobrze wiemy lep jakiej propagandy czai sie za tymi nicmi.

Dlatego musimy powiedziec twardo.

I stanowczo:

Parowkowym skrytozercom mowimy NIE!

wtorek, 21 października 2008

Dzien jak codzien

Czyli mlynek. Najpierw trzeba sprawdzic kto przyszedl i po co. Papiery, badania, wywiad (jezeli pacjent nie trafil wczesnie do mnie to znaczy ze wg. oceny nursow nadaje sie do zabiegu, co zasadniczo jest prawda). Usmiech, ocena cwiercsekundowa, wybor strategii. Rozladowac napiecie zartem czy moze rzeczowa rozmowa? Potrzymac za reke czy moze lepiej przedstawic opcje? A wszystko to poza swiadomoscia. Do boju.

Zazwyczaj pacjenci wola wiedziec co sie bedzie dzialo. Stara prawda, ze stres przed nieznanym jest wiekszy. Opisuje dokladnie cale postepowanie az do zasniecia- reszte zasadniczo pomijam; no, chyba ze musze uprzedzic o czestych lub groznych powiklaniach. Wtedy pacjent ma "Scary Movie" for free.

Ciekawe ze w przypadku anestezjologa to nie dziala.
Mialem zabieg- dawno temu. Znieczulal mnie moj kolega, dobry fachman. A mimo to myslalem ze umre ze strachu. To nie byl brak zaufania, po prostu przypomnialy mi sie wszystkie, nawet najbardziej nieprawdopodobne powiklania.


Do "zapuszczenia" pacjenta mamy specjalny pokoj z pelnym ekwipunkiem bojowym. W trakcie moich przygotowan moj pielegniarek anestezjologiczny zagaduje pacjenta. Caly czas. Pyta co robi, gdzie pracuje, czy mecz ogladal. Nie do wiary jakie to skuteczne jest. Na monitorze 70-80/min., cisnienie w normie, ja Szczupak, ja Szczupak! Zaciagamy siec! Mozna zaczynac!!!

Tlen na twarz (kilka zartow na temat maski; musze wymyslic cos nowego bo zaczynam klepac w kolko to samo - a czlowiek traci wtedy przekonanie), pompy ON, fuzzy roundy edges i good bye, my love, sweet dreams :)

Proces zasypiania jest przyjemny. Odplywa sie w rozowa mgle. Do tego calkiem czesto zdarza sie, ze pacjenci po obudzeniu mowia o seksie :D Taki efekcik uboczny Propofolu zwanego mlekiem od wscieklej krowy.

Po pobudce transport do wybudzalni, monitory, tlen, kontrola parametrow- jezeli wszystko gra, przekazuje opieke nursowi z recovery, zlecenia przeciwbolowe i - nastepny pacjent.

Zazwyczaj mamy 6-8 zabiegow w ciagu dnia. To duzo. Jezeli zrobimy wszystko jak Pan Bog przykazal to zmiana zajmuje ok. 5-10 minut. Czyli wydluzenie kazdej o 5 daje 40 minutowe opoznienie na koniec dnia. Kwdrans to juz 2 godziny w plecy... A w brzuchu burczy:D

Na szczescie Ptysiek czeka na mnie z kolacja. Straszliwie nie lubie jesc odgrzewek z mikrofali :DDD

A czemu dzisiaj pisze zamiast pracowac?

Chirurg pojechal na wakacje :D

poniedziałek, 20 października 2008

O nauczaniu slow dalszych kilka

Ujme to tak. Polskie dzieci przyjezdzaja do UK. WIADOMO ze z powodow jezykowych oraz roznic materialowych nie sa w stanie zdac testu kompetycyjnego. Wiec nikt od nich tego nie wymaga- odbywaja sobie rozmowe/badanie z psychologiem ktory okresla co dziecko moze a czego nie i na tej podstawie planowana jest jego dalsza edukacja.

Nie wiem czy widzicie moj punkt widzenia (wcale sie nie upieram ze jest dobry): to nie ma znaczenia dla wykonywanej w przyszlosci pracy jaka wiedze w podstawowce dziecko przyswoi do glowy. Natomiast to jak sie uczy, w jakim tempie przyswaja wiadomosci i jak potrafi je wykorzystac- swiadczy o jego przydatnosci w spoleczenstwie.

Kto jest bez winy niech rzuci kamieniem: w podstawowce i liceum uczyliscie sie geografii. Ile z tego pamietacie? Nazwy kontynentow? OK. Stolice Europy? Cool. Stolice Afryki? Tez? Kto pamieta jakiego kraju stolica jest Wagadugu zwane z angielska Ouaguadougou?? (bez googlownia prosze;).

Nasza ostateczna wiedze, potrzebna do wykonywania zawodu, zdobywamy po czesci na studiach, po czesci w trakcie przyuczania do zawodu. Nie znam ani jednego lekarza ktory by sie nadawal do leczenia ludzi po studiach. ANI JEDNEGO. Niech podniesie reke kto sie leczy u stazysty.

Wiedza dziecka w szkole podstawowej jest NIEISTOTNA. Istotne jest rozwijanie jego zdolnosci logicznego myslenia, zdolnosci poznawczych, zdolnosci tworczych. Po to musi wykazac sie niepotrzebna w pozniejszym zyciu wiedza.

Osobiscie nie potrzebuje ABSOLUTNIE do wykonywania mojej pracy informacji ktore mi wtlaczano do lba w trakcie mojej edukacji nt. zloz wegla, orbitalu 4s, wzoru kafelkowego dekstrozy czy rozmnazania sie pantofelka.

JEST TO INFORMACJA O KANT DUPY POTLUC.

Ale...

Po to wymagamy tego od dzieci zeby sprawdzic czy potrafia przyswajac informacje. Czy potrafia z nich wyciagac wnioski. Czy potrafia je wykorzystac do rozwiazania postawionych przed nimi zadan. Tak widze proces nauczania.

Dlatego nieistotne jest dla mnie czy ktos test kompetycyjny zdal czy nie- jezeli do tego testu sie nie przygotowywal. Jezeli czytal Szekspira, nie napisze nic o Panu Tadeduszu. Ze kanony? Literatura polska? POLSKA??? LITWO OJCZYZNO MOJA TY JESTES JAK ZDROWIE??? Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu- i gdzie Adas niby ta lodka brodzil, w Milanowku???

Sienkiewicz? Przeciez w swietle dzisiejszych kanonow to ultrarasista. Dzielacy swiat na cacy warcholow polskich i be ruch narodowowyzwolenczy Kozakow... (jezeli chcecie mnie powiesic za Sienkiewicza to wytlumaczcie mi Bohuna odjezdzajacego w zachodzace slonce...)

Podsumowujac: polska szkola skresla dzieci - ktore byly w stanie nauczyc sie obcego jezyka i przetrwac w krancowo trudnym srodowisku - wylacznie z powodu roznic programowych.

Dla mnie to jest bez sensu.

Husband Store

Przyszlo z dzisiejsza poczta.
Przerazajace ;)

Husband Store.

Sklep, ktory sprzedaje mezow, zostal wlasnie otwarty w Nowym Jorku, gdzie kobiety moga zakupic dowolnie wybrany egzemplarz. Wsrod instrukcji przy wejsciu znajduje sie opis na jakiej zasadzie dziala sklep.
- Mozesz odwiedzic ten sklep TYLKO RAZ!
- W sklepie jest 6 pieter. Wartosc produktow rosnie wraz z poziomem umieszczenia poszczegolnego egzemplarza.
- Kupujacy moze wybrac dowolny egzemplarz z danego pietra lub zrezygnowac z kupna i wstapic na wyzszy poziom. Nie jest mozliwe zejscie w dol za wyjatkiem wyjscia na ulice.

Tak wiec- kobieta wchodzi do Sklepu z Mezami zeby zakupic partnera. Opis pierwszego pietra brzmi: "Mezczyzni ktorzy maja prace".

Jest zaintrygowana ale idzie dalej na drugie pietro gdzie znajduja sie: "Mezczyzni ktorzy maja prace i kochaja dzieci".

Na trzecim znajduje tabliczke: "Mezczyzni ktorzy maja prace, kochaja dzieci i wygladaja przepieknie". Mysli sobie- "Oz, kurcze" ale ciekawosc pcha ja dalej.

Pietro czwarte. "Mezczyzni ktorzy maja prace, kochaja dzieci, wygladaja przepieknie i wykonuja prace domowe". "Jezusie Brodziaty" wykrzykuje niewiasta "Toz to nieprawdopodobne!".

Przyspiesza i wbiega na 5 pietro gdzie opis brzmi: "Mezczyzni ktorzy maja prace, kochaja dzieci, wygladaja przepieknie, wykonuja prace domowe i sa nieuleczalnymi romantykami UWIELBIAJACYMI SEX (dodane zgodnie z sugestia Marii :) )". Czuje ze chciala by cos wybrac, ale niepohamowana ciekawosc pcha ja na pietro szoste, gdzie jest napisane:

Jestes 31,456,012 odwiedzajacym to pietro. Nie ma tutaj zadnych mezczyzn. Jedynym powodem istnienia tego poziomu jest proba udowodnienia ze zaspokojenie oczekiwan kobiety nie jest mozliwe . Dziekujemy za odwiedzenie Husband Store.

WAZNE. Aby uniknac posadzenia o stronniczosc, wlasciciel sklepu otwarl po drugiej stronie sklep Nowa Zona.
Na pierwszym pietrze staly te ktore umialy gotowac.
Drugie okupowaly kochajace sex i umiejace gotowac.
Na pietra od 3 do 6 nikt nigdy nie wszedl.

niedziela, 19 października 2008

Rozmowy rozproszonych

Co zostalo, co sie zmienilo. Kto zostal, kto wrocil.
Znajomi wracaja z powrotem- ale na rozproszenie. Powod? Ot, po kilku latach odkladania zamarzyla im sie Polska. Nigdy tego kryli, zawsze podkreslali ze robota tu jest tymczasowa a przyszlosc widza w kraju bocianow Chelmonskiego i kabanosow z Sokolowa. To czemu z powrotem na obczyzne?

Nie uwierzycie. Szkola dzieci.

Okazalo sie ze dzieci zostaly poddane drobiazgowemu egzaminowi pod katem ich zdolnosci, wiedzy i mozliwosci- po czym odmowiono im przyjecia do panstwowej szkoly.

Myslalem ze to niemozliwe jest...

Imigranci w UK posylaja swoje dzieci do szkoly zgodnie z ich wiekiem. Nie ma znaczenia co umieja i w jakim stopniu znaja j.angielski. To jest problem SZKOLY zeby przystosowac ich do zycia i/lub dalszej nauki. Organizowane sa dodatkowe lekcje angielskiego. Nauczyciele sa kompletnie "Konfliktowi" ;) - oddani swojej pracy, wykorzystujacy swoja wiedze do budowania autorytetu. Nauczyciel jest oceniany z wynikow: ilu jego uczniow zdaje panstwowe egzaminy i z jaka nota. A jezeli ktos terroryzuje dzieci? To znaczy ze nie nadaje sie na nauczyciela. I pa pa.

Polska? Sami wiecie. Ale ze mozna odmowic przyjecia dziecka do szkoly- to mi sie w glowie nie miesci. :D

Dodane: po Waszych postach postanowilem rzecz na trzezwo uscislic, bo jako rzeklem, troche mi sie to we lbie nie miescilo. Otoz dziecka moga kontynuowac nauke w klasie 3 (zamiast w 6). Czyli- do szkoly chodzic beda tylko troche czasu straca. Poszlo glownie o jezyk polski (strata 4 lat nauki zaowocowala pewnymi, nazwijmy to eufemistycznie, problemami) oraz historia- calkowicie rozny program.

Swoja droga, jest to problem. Powiedzcie, czy dzieci powinny wyrownywac material zalegly? W UK nie, jednak musza zdac egzaminy ktore sa przewidziane. W Polsce musza, bo nie dadza sobie rady (?).

Gdyby ten system obowiazywal w UK, zadne z naszych dzieci nie moglo by sie uczyc na swoim poziomie...

sobota, 18 października 2008

Lubicie lotniska?

Jest w nich cos takiego co mi marszczy skore na grzbiecie. Szczegolnie gdy na kogos czekam i moge obserwowac odlatujacych- brak informacji o kierunku lotu dodaje smaczku. Tak sobie mysle, ze to musza czuc ludzie na widok wyplywajacych statkow. No, ale jak sie mieszka hektary od morza... zostaja lotniska...
Samolot koluje, ryk silnikow- i nagle to ju z nie jest wielka niezgrabna kupa zlomu a dzikie zwierze, krol przestworzy.

Dzizaz. Poeta sie znalazl

W ogole lubie latac. Patrzysz na pas startowy i ciach- jestes w powietrzu. Jeszcze kilka chwil i nagle zdajesz sobie sprawe ze jestes kilkaset metrow ponad ziemia. Chmury, troche turbulencji - i wkraczasz w swiat slonca i blekitu .

... w dodatku natchniony :DDD

Pozdrowienia z zielonej wyspy.
Guiness time :D

piątek, 17 października 2008

Popelnie harakiri

Dzien od rana zapowiadal sie pracowniczo. 8 zabiegow, jeden na brzuchu, co przedluza troche procedure, slowem- zeby sie wyrobic wszystko musi cykac tik-tak jak w zegarku.

Mily Pan Starszy zostal zoperowany z rana. I w poludnie byl super. Malo tego, nawet go nie bolalo. Ale korzystajac z mojego warunkowego wpisu ze jak boli, dac Tramadol, moja nadgorliwa Marlenka lupnela Panu Starszemu setke. Doustnie. No i zanim poszedl do domu to zaczely go meczyc okrutne rzygliwosci pospolite. Jak lezal- OK. Jak wstawal- paw. W koncu skonczylem zabiegi, patrze, rzyga czlowiek. Zawolalem Marlenke i kazalem dac superhiper antyrzygacz. Domiesniowo, bo Marlenka wytargala wenflona z zyly. Ucichlo. Zajalem sie kanapeczka, nagle- wpada Marlenka ze pacjenta trzeba wywiezc na Intensywna; do domu wypisac nie mozemy bo rzyga dalej. Patrze w karte- superhiper antyrzygacz nie podany.

To ja sie grzecznie pytam- kto tu k. rzadzi - cygan czy jego dzieci? Czegos tego nie dala, Merlenko jedna, jak napisane bylo??!?

A bo poczul sie lepiej.

Dobrz ze mialem rece o stolik oparte bo by mi sie barki zwichnely.

Jak chcesz zeby cos bylo zrobione, zrob to sam. Adam Slodowy. Pan Starszy juz sie usmiecha i patrzy na swiat i swojego jedynego przyjaciela anestezjologa z wdziecznoscia niezmierna.

Za pol godziny wypisze go do domu- zasadniczo juz jest ready to go, ale pospiech jest wskazany jedynie przy lapaniu pchel. A poza tym mi juz pora kolacyjna minela (chociaz pewnie Ptysiaczek czeka z niespodzianka :D) - a Marlenka zaczela nogami drobic, bo pozno.

Wiem.

Tez mam zegarek.

Studium psychozy

Mialo byc o piatkowym przedweekendowym stanie submaniakalnym, ale...

Usiadlem wczoraj do "The Last King of Scotland" i nie moge sie otrzasnac. W ogole jakas ciekawa sekwencja mi sie trafila- najpierw samobojstwo na koniec "Arizona Dream" potem wybicie do nogi pokojowo nastawionych Indian w "Misji" a wczoraj studium psychozy maniakalnej.

O filmie pisac nie ma co; zastanawia mnie jedynie narracja. Mianowicie rezyser kompletnie zrezygnowal z glownego bohatera. Wisi mu czy go lubimy czy nie. Bogiem a prawda to ja go nie lubie...

Moja starsza duma i chluba dzielnie wytrzymala 2 godziny Afryki i wzruszyla sie nieco. Bo pokazali zabita Murzynke. A potem ukazuje sie info ze Idi Amin zabil 300 tysiecy ludzi w Ugandzie. Tu sie duma i chluba zdziwil. Ale nie wzruszyl.

I tu dochodzimy do sedna: wzrusza nas obraz zmasakrowanej mlodej kobiety. A 300 tys. trupow przyjmujemy do wiadomosci.

Zadzialal bezpiecznik wrazliwosci- no bo jezeli sciska nam serce tragedia jednostkowa to tragedia tysiecy powinna nas zakatrupic na miejscu - nieodwolalnie i na amen.

Dzisiaj kupie flaszke i puszcze sobie "Piratow z Karaibow". Przynajmniej sie wyspie.

czwartek, 16 października 2008

Pierwszy wpis...

Dziwne uczucie...

Zastanawialem sie jak powinien wygladac blog. Forma Konfliktowej? Jasna, prosta, przemyslana? Czy moze Agregata? Notki oddajace bardziej przemyslenia na temat otaczajacego swiata niz go opisujace, dopracowane w kazdym szczegole? A AB? Mysli zlapane w przelocie, utrwalone w sieci... A moze Tanczaca W Deszczu? Eksponowanie uczuc? Notki tracajce tesknote siedzaca w nas wszystkich...

Jak poprowadzic narracje zeby nie zabic wlasnego bloga juz w pierwszym poscie?

Nie zrzedzic :D

Parafrazujac F.Herberta: "Aby zrozumiec historie, musimy ja umiejscowic w czasie i przestrzeni"
Tak wiec: 2008, kilka lat po rozproszeniu, GB.
I dalej: anestezjolog, 20 lat zwiazku, dwie slawy i chwaly plci meskiej.
I wreszcie: po zlej stronie czterdziestki ;)

Motto na dzis?
What doesn't kill you, makes you stronger.
Moze nie zanudzilem Was na smierc...